Prokurator sporządził akt oskarżenia. Sprawa trafiła do sądu. Sąd zarządził bezterminową przerwę – biegli mają zbadać stan psychiczny jednego z oskarżonych. Ksiądz jest pełen obaw: – Tu chyba wszystko zmierza do wyciszenia. Ktoś używa swoich wpływów.
Tym „kimś” ma być ojciec dyrektora firmy ochroniarskiej. Dyrektor ma 36 lat, wyższe wykształcenie zootechniczne, żonę i dwoje dzieci na utrzymaniu. Nie karany. Wraz z pozostałą trójką jest oskarżony o to, że „działając wspólnie i w porozumieniu używając gróźb zamachu na życie i zdrowie J.G. (księdza – przyp. autor), zmuszali go do wydania pieniędzy w kwocie 350 tys. zł”.
Ojciec dyrektora też jest dyrektorem. Stoi na czele instytucji podlegającej resortowi spraw wewnętrznych. To postać znana w Olsztynie, wpływowa. – Przetrwał od czasów PRL, już wtedy był na topie, nosił stopień pułkownika – wspomina jeden z olsztyńskich polityków. – Mówiono, że spełniał jakieś specjalne misje. Podczas wykonywania jednego z takich zadań, gdzieś w Azji, miał wypadek. Od tej pory szwankował na zdrowiu, niedawno przeszedł operację usunięcia nerki.
Pułkownik należy do towarzyskiej śmietanki Olsztyna, udziela się w miejscowym klubie zrzeszającym biznesmenów. Działa też jako radny (klub SLD). Ma przyjaciół zarówno po lewej jak i prawej stronie lokalnej sceny politycznej. – Najbardziej w życiu nie udał mu się syn z pierwszego małżeństwa – twierdzi znajomy pułkownika. – Niby niegłupi chłopak, skończył studia, ale charakter słaby. Często wplątuje się w jakieś podejrzane historie, lawiruje. Taka postać z pogranicza legalnych i przestępczych interesów. W podbramkowych sytuacjach ojciec stara się mu pomagać. W końcu zna tu wszystkich, ma możliwości i z nich korzysta.