Pisząc przed czterdziestu prawie laty „Summę technologiae” projektował całe przyszłe dziedziny wiedzy, sięgając w obszary trudno wyobrażalnych innowacji – tu raczej dba o to, by czytelnik umiał złożyć najnowsze odkrycia w jakąś sensowną całość, a przy tym – rozróżnić pomiędzy autentyczną nauką a pomysłami szarlatanów. Lem słynął zawsze z doskonale wybieranych tytułów dla swych książek, by wspomnieć choćby ostatnie: „Sex Wars”, „Tajemnica chińskiego pokoju”, „Lube czasy”, „Bomba megabitowa”. Na tym tle „Okamgnienie”* prezentuje się całkiem dobrze, choć mniej jest oczywisty sens tego tytułu niż w tekstach poprzednich. Czym więc jest tytułowe „okamgnienie”? Chyba czasem rozwoju ludzkiej kultury przyrównanym do wieku Ziemi czy kosmosu. Lema refleksja nad światem rodzi się często z takiego właśnie dostrzeżenia kontrastu, dysproporcji, nieprzystawalności.
Temat „Okamgnienia” określić trudno, bo autor porusza się po wielu naukowych polach, ale czytelnicy jego wcześniejszych esejów poczują się tu jak w domu. Lema ostatecznie fascynuje wciąż to samo: problemy ewolucji, inżynieria genetyczna, biotechnologia, zagadnienie sztucznej inteligencji, przetwarzanie i przekazywanie informacji. W każdej z tych dziedzin autor książki stara się dojść w swoich rozważaniach na samą krawędź tego, co w sferze odkryć i projektów najnowsze – nie darmo jest namiętnym i regularnym czytelnikiem najbardziej znanych czasopism naukowych z Europy i Ameryki.
„Okamgnienie” to kolejna Lema książka eseistyczna, wyrastająca z „Summy technologiae”, ale do niej niepodobna. O ile „Summa” była tekstem w jakimś sensie prorockim, umieszczonym w butelce rzuconej w niepewne odmęty przyszłości, o tyle „Okamgnienie” – trochę jak „Tajemnica chińskiego pokoju” czy „Bomba megabitowa” – to w zasadzie księga proroctw spełnionych lub spełniających się na naszych oczach.