Myślę, że gdyby przedstawiono je ekspertowi z innego kontynentu, po wymazaniu szczegółów umożliwiających identyfikację miejsca akcji, zostałyby uznane za opisy sytuacji w dwóch różnych krajach. Z blisko stu listów wyłania się jedna hierarchia najbardziej zapalnych problemów i wyzwań, przed którymi stoi polityka społeczna wobec rodziny, zaś z owego dokumentu i obszernego uzasadnienia, jakie przedstawiono podczas debaty – druga.
Debata przeszła bez echa. Kilka rzetelnie udokumentowanych wystąpień polemicznych utonęło w ideologicznych przepychankach na temat wyższości koalicji obecnej nad poprzednią i vice versa. Dokument pełnomocnika rządu ds. rodziny został napisany językiem urzędniczej nowomowy, doskonale zakonserwowanym od dziesięcioleci. „Stała troska władz”, „łączny efekt realizacji celów”, „proces inwestowania w kapitał ludzki”, „ścisła współpraca podmiotów, działających w sposób zharmonizowany” tworzą ramy dla koncertu życzeń wszelkiej pomyślności dla polskiej rodziny, która powinna być duża, zdrowa, mieć samodzielne mieszkanie, dochód gwarantowany, prorodzinne programy kulturalne w mediach oraz dobrą kondycję etyczną i intelektualną, gwarantowaną przez konstytucyjny zapis o prawie rodziców do wychowywania dzieci „zgodnie ze swoimi przekonaniami moralnymi i religijnymi”.
Główny cel, czyli prorodzinność, traktowany jest w tym dokumencie jako promocja większej dzietności w pełnych rodzinach o słusznych przekonaniach. Za największe zagrożenia dla rodziny uznano sekty oraz pornografię i przemoc w mediach publicznych. „Odporne na działanie sekt są jedynie osoby psychicznie chore. A więc biada nam wszystkim; bądźmy czujni i uważni” – wołał poseł Tadeusz Cymański (AWS). Mobilizacja do obrony rodziny przed demonem sekt znajduje wyraz nie tylko w słowach.