Archiwum Polityki

Jak Polak z Bankiem Światowym

Bilet lotniczy z Waszyngtonu do Warszawy kosztuje ok. tysiąca dolarów. Gazeta – niespełna pół dolara. Inspektorzy Banku Światowego przylecieli do Polski, żeby sporządzić raport o korupcji: stwierdzili, że owszem, jest. Gdyby zamiast lecieć przeczytali w „Gazecie Stołecznej” 23 marca rozmowę z pewnym restauratorem, dowiedzieliby się tego samego.

Restaurator ów złożył ofertę na przygotowanie bankietu dla pewnej instytucji budżetowej. Jak było do przewidzenia, zgłosił się do niego pełnomocnik z tej instytucji i zaproponował zwycięstwo przetargu. Restaurator, zamiast załatwić jak Polak z Polakiem, poszedł do gazety. Gazeta do szefa instytucji. Szef do pełnomocnika...

Nie! To by było złamaniem reguł dobrego wychowania. Szef powiedział, że nie może dopuścić do konfrontacji restauratora z pełnomocnikiem (którego nazywa świetnym pracownikiem), bo „straciłby do nas zaufanie i mógłby opuścić się w pracy”.

Świetny pracownik. Warto o nim pamiętać, kiedy będziemy urządzali bankiet dla inspektorów Banku Światowego. W

Polityka 15.2000 (2240) z dnia 08.04.2000; Fusy plusy i minusy; s. 102
Reklama