Archiwum Polityki

Co tam szumi

8 kwietnia 1960 r. amerykański astronom Frank Drake skierował nieduży radioteleskop ku najbliższym gwiazdom. Miał nadzieję odebrać sygnały nadane przez rozumne istoty. Ani ta pierwsza, ani wiele kolejnych prób prowadzonych na coraz większą skalę nie przyniosło sukcesu. Jednak ostatnie odkrycia astronomów, pokazujące, że planety faktycznie obiegają wiele gwiazd, każą z większą powagą traktować poszukiwania dalekich cywilizacji.

Pomysł nawiązania kontaktu z nieziemskimi istotami jest niezwykle stary, lecz dopiero rozwój radioastronomii po drugiej wojnie światowej uczynił zeń zagadnienie naukowe. Jak to często bywa, ten sam pomysł zrodził się w kilku głowach jednocześnie. W 1959 r. ukazał się w renomowanym czasopiśmie „Nature” artykuł Giuseppe Cocconiego i Philipa Morrisona, którzy sugerowali prowadzenie nasłuchu na fali o długości 21 cm – odpowiada ona spontanicznej emisji atomów wodoru. Ponieważ jest to najbardziej rozpowszechniony we wszechświecie pierwiastek, więc – jak rozumowali – każda rozwinięta cywilizacja musiała odkryć to promieniowanie. Długość jego fali wydaje się więc najbardziej naturalnym zakresem dla prowadzenia nieziemskich pogaduszek.

Do identycznych wniosków doszedł Frank Drake, który postanowił nie publikować swoich rozważań aż do podjęcia nasłuchu. Dzięki wsparciu swego szefa Otto Struve – jednego z najwybitniejszych astronomów XX wieku – mógł wykorzystać 25-metrowy radioteleskop Narodowego Obserwatorium Radioastronomicznego w Green Bank w Zachodniej Wirginii. Urządzenie skierowano ku najbliższym Ziemi, a podobnym do Słońca gwiazdom – tau Ceti i epsilon Eridani – inicjując w ten sposób program SETI (Search for ExtraTerrestrial Inteligence – poszukiwanie pozaziemskich cywilizacji). Ów pierwszy nasłuch, trwający w sumie 150 godzin, nie dał pozytywnego wyniku, uświadomił natomiast skalę problemów technicznych, jakie trzeba pokonać, aby przedsięwzięcie nabrało sensu.

Eliminacja sygnałów ziemskiego pochodzenia nie jest wcale prosta. Radzieccy radiofizycy, na przykład, dużo czasu poświęcili analizie ciekawego sygnału, który okazał się pochodzić od amerykańskiego satelity szpiegowskiego. Z upływem czasu problem staje się coraz poważniejszy, gdyż wciąż rośnie na Ziemi liczba wszelkiego rodzaju nadajników radiowych.

Polityka 14.2000 (2239) z dnia 01.04.2000; Nauka; s. 74
Reklama