USS „Clark” jest jedną z pięćdziesięciu amerykańskich fregat, czyli okrętów bojowych, które służą do eskortowania konwojów i lotniskowców oraz polowania na łodzie podwodne. Z amerykańskiej służby została wycofana 15 grudnia 1999 r.
Na okręcie gości wita wezwanie: – Polska załoga na stanowiska bojowe. Po kilkumiesięcznym szkoleniu mogą wreszcie zademonstrować, co potrafią. Chorąży Dariusz Łaski pokazuje pulpit obsługi elektrowni okrętowej: – W tym miejscu jest zlokalizowane wszystko to, co najważniejsze, w wysokim stopniu zautomatyzowane, bardziej nowoczesne niż na polskich okrętach.
– Proszę meldować obsadzenie stanowisk bojowych w alarmie bojowym – wydaje dyspozycję komandor podporucznik Jarosław Dudzik, który w ten sposób kontroluje dział elektromechaniczny. Podporucznik Miłosz Skwara opowiada o pulpicie obrony przeciwawaryjnej okrętu: –Tu są wszystkie wskaźniki systemów pożarowych okrętu, przekroczenia temperatur w poszczególnych pomieszczeniach, włączenia i wyłączenia wentylacji, zamknięcia drzwi ognioodpornych i rozdzielenia systemu pożarowego. U nas okręty są mniejsze, nie posiadają tak rozbudowanych pulpitów, ale systemy prawie się nie różnią.
Fregata jest szybkim okrętem. Polski dowódca okrętu komandor porucznik Marian Ambroziak zachwala: – Mieliśmy okazję trzykrotnie wyjść z bazy w Norfolk w morze, w sumie na 10 dni. Muszę jednoznacznie stwierdzić, że okręt spełnia nasze oczekiwania. Zachowuje się dobrze.
Fregata będzie drugim największym, po ORP „Warszawa”, okrętem w polskiej marynarce wojennej. Wyporność 4 tys. ton, długość 135 m, szerokość 13 m, maksymalne zanurzenie 8 m, załoga około 200 osób plus piętnastu oficerów. Okręt ma bardzo dobry system radarowy, sonar, wyrzutnie naprowadzanych laserowo rakiet, jedno działo i wyrzutnię torped.