Archiwum Polityki

Zwycięstwo duszy

Jeśli wierzyć Singerowi – redakcja ukazującej się w jidysz gazety w Nowym Jorku wysłała praktykanta na premierę sztuki głośnego autora. Jeszcze przed napisaniem recenzji praktykant pytany o wrażenia sformułował je krótko:
– Giewałt!

Chciałoby się to powtórzyć, patrząc na tegoroczne primaaprilisowe atrakcje. Zgoda, troską rządzących winno być także zaopatrywanie rządzonych w dowcipy i humorystyczne zdarzenia. Ale czy tylko w to? Od tego mamy szołmenów, kabareciarzy, estradowców. Głupio to jakoś wygląda, że na pozór poważni faceci ścigają się z Dańcem. Przejąwszy od niego styl przekrzykiwania się z publicznością, bawienia przebiórkami. Dotąd mam w oczach zielony kubraczek pani marszałkowej Grześkowiak, wzywającej narciarza Krzaklewskiego, by wreszcie zgodził się kandydować, biorąc szturmem Pałac Prezydencki. Ta scena na tle śniegu ugniecionego przez ciurów i Curusiów jest chyba porównywalna z wręczaniem dwóch nagich mieczy, Batorym pod Pskowem, Xięciem Pepim skaczącym do Elstery, wymarszem z Oleandrów. Pat i patos – szumią jodły na gór szczycie i szumią awuesowskie kadry. Coraz bardziej niespokojne: z kandydatami prawicy jest bowiem tak jak w historyjce o miasteczku: najlepszym krawcem wśród kamaszników był tam pomocnik piekarza.

Jedno tylko nie zaskakuje: rodzaj sportu uprawianego przez Mariana K. To już tradycja – narty są ulubionym relaksem zawodowych polityków. Na nartach popisywał się Lech Wałęsa, mający przy boku w charakterze kijaszka Pana Mietka. Na nartach dał się podziwiać premier Buzek, któremu wybitnie leży zjazd, co potwierdzają badania opinii. Kto wie, może prawdziwym powodem dymisji dwóch zauszników premiera było podejrzenie, że doradzali mu, jak zjeżdżać, natomiast nie potrafili doradzić, jak się zatrzymać?

Polityka 14.2000 (2239) z dnia 01.04.2000; Groński; s. 93
Reklama