Archiwum Polityki

Co w Pekao, co w BPH

BPH, ciągle jeszcze trzeci co do wielkości bank w Polsce, powoli zaczyna topnieć. W minionym tygodniu włoscy właściciele poinformowali, w jaki sposób chcą realizować porozumienie ze Skarbem Państwa w sprawie podziału tej instytucji. Do Pekao SA ma trafić 85 proc. aktywów zgromadzonych przez BPH, 70 proc. wszystkich klientów i tyle samo pracowników. Barwy i logo zmieni też 285 oddziałów oraz 420 placówek partnerskich BPH. Ponadto do Pekao (oba banki są kontrolowane przez włoski Unicredito) będą przeniesieni wszyscy klienci korporacyjni, biuro maklerskie, bank hipoteczny i operacje leasingowe. W wydmuszce zostanie więc niewiele. Co to wszystko oznacza dla 2,5 mln klientów BPH, którzy ulokowali tam 40 mld zł, a pożyczyli w nim 35 mld?

Prezesi Pekao SA uspokajają, że nic wielkiego. Owszem, od trzeciego kwartału 2007 r. klienci zaczną być przenoszeni do nowej instytucji (po zmianie w październiku br. prawa bankowego nie trzeba ich już pytać w tej sprawie o zgodę), ale dotychczasowa oferta BPH zostanie dla nich przez pewien czas utrzymana. Nie zmienią się także numery kont, a klienci zachowają rachunek, karty, kredyty i inne produkty. Z drugiej strony wiadomo, że Włosi nie będą tak postępować wiecznie. Nie po to wchłonęli konkurenta, żeby jego istnienie sztucznie podtrzymywać. W latach 2008–2009 (oficjalna data nie została podana) musi dojść do pełnej unifikacji systemów informatycznych, numeracji i przede wszystkim oferty. Na decyzję o tym, czy zgodzić się na przenosiny (co załatwi Pekao SA), czy jednak poszukać sobie innego banku, klienci BPH mają więc jeszcze trochę czasu. Do tej pory i tak już wielkie (drugie na polskim rynku) Pekao SA nikogo przesadnie nie rozpieszczało.

Polityka 47.2006 (2581) z dnia 25.11.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 19
Reklama