Archiwum Polityki

Rywin uczy i wychowuje

Polskie sądownictwo przyspiesza, nadgania się procesowe zaległości, a skazany Lew Rywin został nawet ostatnio oddany przed terminem. Obecnie trwa dyskusja: co takiego zrozumiał on w zakładzie karnym, że mógł już wyjść na wolność? Otóż według sądu Lew Rywin zrozumiał swój czyn i swoje niewłaściwe postępowanie, zaś według ludzi nieco bardziej sceptycznych – Lew Rywin po prostu zrozumiał, że siedzi, i za Chiny Ludowe nie wyjdzie, jeśli nie przekona sądu, że zrozumiał swój czyn i swoje niewłaściwe postępowanie.

Tak czy inaczej skazany coś w więzieniu zrozumiał i to się liczy. Liczy się także determinacja i styl, w jakim do tego zrozumienia skazany dochodził. Jak ujawnił adwokat Rywina, jego klient prowadził się w placówce penitencjarnej naprawdę wzorowo – nauczał współwięźniów angielskiego, opowiadał o tym, jak się robi filmy, a nawet wyjaśniał, o co w tych filmach chodzi. Dostawał za to nagrody i wyróżnienia, i słusznie, bo znamy wiele osób, które wolałyby odsiedzieć resztę kary, niż wyjaśniać, o co chodzi w niektórych polskich filmach.

Rywin mimo złego stanu zdrowia ten niebywały trud podjął i nic dziwnego, że sąd zdecydował, że już starczy – zarówno samemu Rywinowi jak i współwięźniom. Zachodziła bowiem obawa, iż w wyniku prowadzonego przez Rywina nauczania jego słuchacze wcześniej czy później dojdą do wniosku, że także chcą nauczać, aby się zresocjalizować, zrozumieć swoje czyny i przedterminowo opuścić zakład.

Zresocjalizowanie Lwa Rywina to bez wątpienia sukces polskiego więziennictwa, ale jego wyjście budzi wątpliwości. Decyzja sądu stwarza co prawda szansę powrotu do normalnego życia jednemu skazanemu, ale czyni to kosztem reszty współwięźniów.

Polityka 47.2006 (2581) z dnia 25.11.2006; Fusy plusy i minusy; s. 108
Reklama