Kiedy w czwartek 5 października do Belgradu zaczęły przyjeżdżać ciężarówki i autobusy pełne demonstrantów z całego kraju, wiadomo było, że desperacja Serbów sięgnęła zenitu, a poparcie dla Vojislava Kosztunicy jest powszechne. Do czynu zmobilizowało orzeczenie Sądu Konstytucyjnego nakazujące unieważnienie wyborów prezydenckich. Dawałoby to Slobodanowi Miloszeviciowi czas, kolejny rok prezydentury aż do rozpisania nowych wyborów. Informacja ta dotarła, gdy milion Serbów zgromadziło się na placu przed parlamentem Federacji Jugosławii.
Polityka
42.2000
(2267) z dnia 14.10.2000;
Komentarze;
s. 13