Archiwum Polityki

Samobój

Prawda leży pośrodku, ale trudno do niej dotrzeć, bo znalazła się w krzyżowym ogniu izraelskiej i palestyńskiej policji. Pod murem, w samym centrum pola widzenia, siedzi przerażony dziesięcioletni arabski chłopiec. Kamery telewizyjne mierzą w jego bladą twarz, w wystraszone oczy. Jeszcze żyje, ale wszyscy wiemy, że musi zginąć. Jutro zdjęcia dokumentujące jego ostatnie chwile obiegną cały świat.

Krwawe żniwo piątego dnia rozruchów to 90 zabitych, tysiąc rannych. Jednak ta śmierć anonimowego dziecka ze strefy Gazy wryje się w kolektywną pamięć. Rodzinny dramat wywiera większe wrażenie od statystyki, staje się atutem w grze o przychylność światowej opinii publicznej. Wydawałoby się, że ludzie chcą znać prawdę: kto strzelał pierwszy, kto pierwszy rzucił kamieniem, kto ponosi odpowiedzialność za to, co się stało. Ludzie jednak chcą znać tylko tę prawdę, która im odpowiada. Swoją prawdę.

Wersja palestyńska: prowokacja Ariela Szarona roznieciła ogień rokoszu. Szaron, lider prawicowo-narodowej partii Likud, obarczony przez izraelską komisję śledczą odpowiedzialnością za rzeź palestyńskich uciekinierów w libańskim obozie Sabra i Szatila w 1982 r., postrzegany jest w Gazie i na Zachodnim Brzegu jako wróg numer jeden. W przeddzień żydowskiego Nowego Roku, otoczony członkami swojej parlamentarnej frakcji, a także gęstym kordonem policji, udał się na jerozolimskie Wzgórze Morija, gdzie na gruzach kościołów zbudowanych podczas wypraw krzyżowych dumnie wznoszą się meczety Omara i Al-Aksa – i gdzie w dalekiej przeszłości stała dawidowa Świątynia. Al-Aksa jest dla muzułmanów jednym z najbardziej uświęconych miejsc modłów. To tutaj, według legendy, przyleciał z Mekki prorok Mahomet, usadowiony w siodle arabskiego Pegaza zwanego Alburak i stąd wstąpił w niebiosa. Wizyta Ariela Szarona miała na celu podkreślenie żydowskich roszczeń do tego wzgórza, mimo iż są one bezpodstawne i bezzasadne. Każdy jego krok po historycznej ziemi islamu zapalał jeszcze jedną żagiew świętej nienawiści. Izraelczycy ponoszą pełną odpowiedzialność za wywołanie rozruchów.

Wersja izraelska: wizyta Szarona na Wzgórzu Morija stanowiła część wewnątrzpolitycznych rozgrywek. Po tym jak premier Barak zaproponował kompromisowe rozwiązanie sporu o Jerozolimę, lider Likudu pragnął podkreślić, iż jego partia nigdy nie zgodzi się na ponowny podział stolicy Izraela.

Polityka 42.2000 (2267) z dnia 14.10.2000; Świat; s. 34
Reklama