Archiwum Polityki

Oprah Winfrey wybiera prezydenta

Na miesiąc przed listopadowymi wyborami dwaj kandydaci na prezydenta: Al Gore i George W. Bush, jeśli wierzyć sondażom, idą łeb w łeb i wygląda na to, że o ich wyniku zadecyduje seria rozpoczynających się właśnie trzech debat telewizyjnych.

Podobnie było w 1960 r., kiedy losy kampanii też ważyły się do końca i o minimalnym zwycięstwie J.F. Kennedy’ego zadecydował – jak twierdzą znawcy – nieogolony zarost i pot na zmęczonej twarzy jego przeciwnika Nixona w czasie pierwszej w historii debaty w TV. Wtedy jednak obaj rywale dyskutowali o zapóźnieniu Ameryki w wyścigu rakietowym z ZSRR za kadencji prezydenta Eisenhowera i tego rodzaju problemy były głównym tematem wyborczej kampanii. Dziś wydarzeniem, szeroko roztrząsanym przez amerykańskie media, są pocałunki – osławiony głęboki pocałunek wiceprezydenta z żoną Tipper pod koniec konwencji demokratów w Los Angeles oraz całus złożony na policzku „królowej konfesyjnych talk-shows” Opry Winfrey przez gubernatora Busha. Takie mamy czasy.

Pierwszy „Big Kiss” – jak całkiem poważnie piszą niektórzy komentatorzy w USA – przechylił szale sympatii na korzyść Gore’a, dotychczas uważanego za sztywniaka, i zapoczątkował jego hossę na giełdzie przedwyborczych notowań. Drugi całus miał jakoby podnieść notowania gubernatora Teksasu, który raz jeszcze zaprezentował się jako polityk o dużym uroku osobistym i od zeszłego tygodnia zrównał się w sondażach z wiceprezydentem. Ale to oczywiście przesada z tymi pocałunkami, bo przecież były jeszcze inne epokowe wydarzenia. Najpierw Bush obraził znanego dziennikarza prestiżowego „The New York Timesa” nazywając go „dupkiem”, a potem jego sztab wypuścił w TV reklamę przedwyborczą, w której na ekranie ukazuje się w ułamku sekundy słowo: rats (szczury) jako ilustracja krytyki demokratycznej administracji. Odebrano ten chwyt jako perfidną, odwołującą się do podświadomości perswazję w orwellowskim stylu. Bush odciął się natychmiast od podobnych metod, ale jeszcze bardziej się pogrążył, kiedy przekręcił, swoim zwyczajem, słowo „podświadome” (mówiąc subliminable zamiast subliminal), czym przypomniał, że ma kłopoty nie tylko z polityczną geografią, lecz i z wyrazami obcego pochodzenia?

Polityka 41.2000 (2266) z dnia 07.10.2000; Świat; s. 32
Reklama