Archiwum Polityki

To jest we mnie

Rozmowa z Czesławem Miłoszem

Po sześcioletniej przerwie wydaje pan nowy tom wierszy. A ja jestem ciekawa, czy doświadczył pan kiedykolwiek strachu, że już niczego nowego nie napisze?

Owszem. Taki strach towarzyszył mi przez całe życie. Poezja zależy przecież od daimoniona.

Ma pan własną definicję natchnienia?

Najbardziej praktycznie i materialnie mówiąc, jest to wers, który przychodzi do głowy w środku nocy. Wstaje się wówczas szybko, żeby go zapisać.

Wiersze, które nie powstają w natchnieniu, są gorsze?

Nie ma takich wierszy. Niektóre tylko są podyktowane przez daimoniona wprost, czyli pełne wersy pojawiają się w mojej świadomości. Inne są tuż-tuż pod powierzchnią. Ale ja też chciałbym zadać pani pytanie. Wydając tom wierszy w moim wieku bardzo mi zależy na tym, aby mnie nie brano za kogoś, kim nie jestem. Jak się przedstawiam w tym tomie, nie mówię o stronie artystycznej, ale światopoglądowej?

Jak łowca sprzeczności.

Właśnie, moje myślenie całe życie było bardzo przewrotne. Dlatego i w tym tomie chciałbym się ukazywać jako człowiek sprzeczności, a nie ugruntowanych przekonań, które upoważniają mnie do roli guru.

Śladów sprzeczności jest w tym tomie sporo. Pierwsza. Dziwny i niepokojący jest tytuł tomiku „To”. W tytułowym wierszu mówi pan o bezradności człowieka wobec cierpienia, choroby, śmierci. Wiersz otwierający tomik sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z posępną wizją świata. Tymczasem cały tom, mimo świadomości tragizmu istnienia, jest afirmacją życia.

„To” oznacza kamienny mur, na który natrafiamy w życiu, sprawy, których nie możemy uniknąć. Kamienność, bezlitosność świata jest u mnie również konsekwencją rozczytywania się w Simone Weil.

Polityka 41.2000 (2266) z dnia 07.10.2000; Kultura; s. 44
Reklama