Po premierze „Wesela” wyreżyserowanego przez Janusza Józefowicza w Polskim w Szczecinie rozległy się głosy odsądzające inscenizatora od czci i wiary, zarzucające mu marny gust, efekciarstwo i płytkość interpretacji. Ileż ta krytyka przejawia złej woli, ślepoty i nierozumienia ducha czasu! Jakże można tak niesprawiedliwie traktować artystę, który z wielkim oddaniem i starannością na użyczonej mu scenie zrobił z Wyspiańskiego dokładnie to, co najlepiej umie i najbardziej lubi?
Co Józefowicz naprawdę lubi i umie – wiadomo: rewię, kabaret, musical. W tym ostatnim gatunku wielokrotnie korzystano z uznanych dzieł literackich; przerabiano je jednak na własną modłę. Wpisywano w strukturę składającą się z efektownych „numerów”, na przemian dynamicznych i lirycznych. Szczecińska przeróbka „Wesela” zda się pod tym względem modelowa. Za muzyczną kanwę posłużyły przeboje discopolo, folklor weselisk we wszystkich dzisiejszych Bronowicach Małych i Dużych – ale i sentymentalny sacrosong wymruczany przez Księdza na życzenie weselników, ale i zbiorowy, biesiadno-stadionowy refren „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina.
Polityka
39.2000
(2264) z dnia 23.09.2000;
Kultura;
s. 62