Archiwum Polityki

Opiekunka do zwolnienia

Niemieccy socjaldemokraci decydują się na odważne reformy; a nasi?

Kanclerz Gerhard Schröder reformy określane mianem Agendy 2010 nazywa „największą zmianą w historii społecznej Republiki Federalnej”. Uchwalony właśnie pakiet ma zmniejszyć bezrobocie i podkręcić koniunkturę, a przede wszystkim odchudzić opiekuńcze państwo socjalne, którego koszty wydają się nie do utrzymania. Planuje się obniżkę podatku dochodowego (najniższa stawka z 19,9 proc. do 15, najwyższa z 48,5 do 42), ale też obniżenie zasiłków dla bezrobotnych (po roku spada on do poziomu zasiłku socjalnego, który dodatkowo ma być okrojony przy odmowie podjęcia nieatrakcyjnej pracy, przy podjęciu jej natomiast przewiduje się specjalne dodatki). Ogranicza się też pewne ulgi i dotacje (np. dla ludzi dojeżdżających do pracy ponad 20 km czy na budowę domków jednorodzinnych), a w sektorze publicznym obcina się „trzynastki”, likwiduje też ryczałtowe opodatkowanie rolników.

To szczegóły, w istocie reformy Schrödera oznaczają zmianę socjaldemokratycznego paradygmatu – czy też dogmatu – myślenia o polityce socjalnej. Nawet kręgi gospodarcze – w osobie Michaela Rogowskiego, prezesa Związku Niemieckich Przemysłowców – powitały reformy jako „przełamywanie skostniałych struktur, choć zmiany nie idą tak daleko, jak to było konieczne”. Oczywiście historyczne przełomy rzadko dokonują się na mocy decyzji polityków. Raczej są wynikiem głębokich zmian społecznych. Tak było z rewolucją przemysłową i pojawieniem się proletariatu w XIX w., i tak jest obecnie z rozpadem tradycyjnej klasy robotniczej i paraliżem państwa opiekuńczego. Polityka może jednak albo ignorować zachodzące przemiany, broniąc starych struktur, albo zawczasu wyczuwać „ducha czasu” i przygotowywać ramy dla zachodzących zmian. I przed takim dylematem stoi też dzisiejsza socjaldemokracja.

Polityka 34.2003 (2415) z dnia 23.08.2003; Komentarze; s. 16
Reklama