Archiwum Polityki

Pstryk i zgasło

Energia elektryczna ważna, ale nie najważniejsza.

Gigantyczna awaria sieci energetycznej sparaliżowała życie 50 mln ludzi w USA i Kanadzie. Wyszły na jaw zjawiska, o których na co dzień mało kto myśli. Otóż Stany Zjednoczone, przodujące technicznie w Pierwszym Świecie, mają sieć energetyczną na poziomie Trzeciego Świata. Kraje europejskie są lepiej wyposażone i – zdaniem ekspertów – lepiej współpracują ze sobą w podsyłaniu energii na wypadek przeciążeń niż stany jednego przecież kraju. USA są też nadmiernie energożerne, nikły odsetek ludności świata zużywa tam ponad jedną czwartą światowej produkcji energetycznej. Amerykański styl życia nie liczy się zbytnio z wymogami ochrony środowiska naturalnego ani apelami reszty świata o większy umiar. Lecz nie tylko Ameryka, bo i cały świat uprzemysłowiony uzależnił się – chyba nadmiernie – od energii elektrycznej. Gigantyczna awaria unieruchomiła nie tylko metro, lotniska, windy, światła sygnalizacyjne, lodówki, także banki, kasy sklepowe, a nawet większość telefonów komórkowych. Sytuacja szczęśliwie wróciła do normy w ciągu 48 godzin, w tym czasie Amerykanie wykazali dojrzałość społeczną: mimo naturalnych i odruchowych po 11 września podejrzeń o terroryzm – nie było paniki, nie ma doniesień o kradzieżach czy napadach, ludzie sobie pomagali, wykazywali wzajemną życzliwość, gdzieś tam nawet zorganizowano nocne parady i bale.

Początkowa hipoteza, że Ameryka znów padła ofiarą ataku terrorystycznego, była też o tyle uzasadniona, że uderzenie w sieć energetyczną wydaje się idealnie mieścić w logice myślenia terrorystów. Właśnie dlatego, że najnowocześniejsza w świecie cywilizacja jest uzależniona od energii elektrycznej w sposób niemal narkotyczny, wręcz symboliczny, a zarazem urządzenia systemu tej życiodajnej energii są technicznie zacofane, co powoduje, że cały układ staje się bardzo wrażliwy na cios.

Polityka 34.2003 (2415) z dnia 23.08.2003; Komentarze; s. 16
Reklama