Przedsiębiorcy chcieliby wybudować w górach wyciągi i trasy zjazdowe, dzięki którym w Karkonosze przyjeżdżałoby więcej narciarzy. Przyrodnicy gotowi są zniechęcić nawet tych, którzy chcą jeszcze stać w kolejkach do obecnie istniejących wyciągów i jeździć po ciasnych nartostradach. Przedsiębiorcy zapowiadają blokadę drogi międzynarodowej, prowadzącej przez Szklarską Porębę do przejścia granicznego w Jakuszycach.
Właściciele pensjonatów w Szklarskiej Porębie, miasteczku pod Szrenicą, mówią o uciekających turystach i rosnącym bezrobociu, dyrekcja Parku o konieczności ochrony cennej szaty roślinnej Karkonoszy. W korespondencji dyrektor Parku zarzuca samorządowi Szklarskiej brak dobrej woli i naruszanie obyczajów, przewodniczący rady miejskiej oskarża dyrektora KPN o ksenofobię i forsowanie tezy o austriackim dyktacie.
Zupełnie jak w Zakopanem, gdzie górale spierali się z dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego Byrcynem.
Ekologiczny terror
Manifestacje pod siedzibą KPN odbywają się pod hasłami „Dość ekologicznego terroru”. – Nie można wymyślić większej bzdury niż ta, że to my chcemy zniszczyć przyrodę Karkonoszy – mówi wydawca „Dwutygodnika Szklarskoporębskiego” Grzegorz Sokoliński. – Przecież dzięki górom jeszcze nie umieramy z głodu, do czego chcą doprowadzić tak zwani ekolodzy.
Obrońcy Parku zmobilizowali ekologiczne lobby z całej Polski, które zasypało Ministerstwo Ochrony Środowiska dziesiątkami protestów przeciwko ignorancji władz Szklarskiej Poręby, chcącej zorganizować w sercu KPN narciarski lunapark. – Karkonosze to jednak nie Alpy – mówi dr Jacek Potocki z Rady Naukowej Parku.
Dziesięć lat temu wydawało się, że Szklarska Poręba złapała Pana Boga za nogi.