Archiwum Polityki

Po co to KTO

Niezwykłe emocje wzbudza kontrakt na dostawy dla polskiej armii Kołowego Transportera Opancerzonego (KTO). Pojawiły się zarzuty, że KTO nie spełnia wymagań polskiej armii. Ba, nie spełnia żadnych podstawowych wymagań. Krytycy twierdzą, że KTO jest za wolny, za szeroki (nie mieści się do ładowni samolotów transportowych C 130, w które będziemy wyposażeni), nie ma wieży, a na zaproponowanej przez włoski koncern wieży (też zresztą nie wiadomo, skąd się ta firma wzięła, bo nie brała wcześniej udziału w przetargu) nie da się zamontować izraelskich pocisków przeciwpancernych (w które też mamy być wyposażeni). Na dodatek KTO nie pływa (ponoć podtapiał się w czasie testów), jest łatwopalny, ma konstrukcję ramową zamiast wymaganej przez armię samonośnej. No i przede wszystkim KTO nie istnieje, bo nie jest jeszcze produkowany, a testowane egzemplarze to naprędce sklecone prototypy. Ale akurat ten ostatni zarzut można przekuć w cnotę. Rok temu (POLITYKA 28/02) pisaliśmy o pracach przemysłu zbrojeniowego nad produkcją niewidzialnych samolotów, okrętów i czołgów. I oto mamy szansę wejść do NATO z rewolucyjnym uzbrojeniem. 690 niewidzialnych transporterów za jedyne 5 mld zł! Zajmujący się kontraktem z ramienia polskiej armii płk Paweł F. Nowak chwali nawet na łamach „Polski Zbrojnej” właściwości maskujące wozu: „Wykrycie tego transportera za pomocą kamery termalnej i radaru jest niezwykle trudne”. Może by więc pójść za ciosem i stworzyć całą niewidzialną armię? Wtedy przestanie się rzucać w oczy bałagan, jaki w niej teraz panuje, a i kieszeń podatnika odczuje ulgę.

Polityka 34.2003 (2415) z dnia 23.08.2003; Fusy plusy i minusy; s. 86
Reklama