Archiwum Polityki

Nie dotyka jcie naszych blondynek

Rozmowa z dr Heleną Zymler-Svantesson, organizatorką pomocy humanitarnej i edukacji antyrasistowskiej

Co pani robi w Polsce?

Odnajduję siebie. Mam trzy tożsamości: żydowską, polską i szwedzką. Tutaj wracam do dwóch pierwszych. Byłam w Krakowie, gdzie zachwyciłam się Festiwalem Kultury Żydowskiej. W Łodzi umieściłam tabliczkę dla upamiętnienia mojej rodziny – ofiar Oświęcimia i innych obozów. Zabolały mnie bardzo antysemickie napisy na łódzkich murach. Ostatnio czuję silną potrzebę odwiedzania ludzi i miejsc, które znałam, chociaż bywa to związane z cierpieniem.

Szwecja to był przemyślany wybór?

Nie, tak splotły się różne okoliczności. Do Szwecji przyjechałam z Kopenhagi, gdzie znalazłam się w 1946 r. z grupą polskich studentów medycyny. Zostaliśmy zaproszeni przez Towarzystwo Duńsko-Polskie na zajęcia z chemii organicznej, wchodzące w zakres naszych studiów. Gdy tam byłam, wybuchł pogrom w Kielcach. Bliscy w Polsce nalegali, żebym przeczekała zły czas za granicą. Okazało się to możliwe w Szwecji, gdzie najpierw ciężko pracowałam jako kelnerka w restauracjach, a potem wróciłam na studia medyczne. Poznałam tam mojego przyszłego męża, Szweda. Mieliśmy jechać do Polski po zdobyciu dyplomów, ale na przełomie lat 40. i 50. zapanowały tu takie stosunki, że powrót nie miał sensu.

W uniwersyteckim mieście Lund na południu Szwecji należy pani do grupy starszych pań i panów, którzy odwiedzają szkoły, aby realizować zainicjowany przez premiera Gorana Nillsona projekt Historia Żywa, czyli rozmawiać z dziećmi o faszyzmie i doświadczeniach Holocaustu. Jak to jest, gdy równocześnie na ulicy zdarzają się neonazistowskie incydenty, które przenoszą treść tych lekcji historii we współczesne realia?

Wraca przeszłość, która – po zakończeniu wojny byliśmy tego absolutnie pewni! – miała być na zawsze zamknięta. Nas, ocalonych z Holocaustu, dopinguje to do spotkań w szkołach i wyjaśniania dzieciom, jaki może być dalszy ciąg, jak krótka jest droga od rasistowskich ekscesów do masowych zbrodni.

Polityka 37.2000 (2262) z dnia 09.09.2000; Społeczeństwo; s. 69
Reklama