Im pozyskani zwolennicy kandydata na prezydenta dalsi są na co dzień od świata polityki, tym lepiej, gdyż pokazują szerokie horyzonty kandydata, możliwości pozyskiwania różnorodnych środowisk, jego znajomości i obycie. Znane twarze mają uruchomić pozytywne skojarzenia na temat pretendenta. Aktorzy, muzycy, pisarze, artyści kabaretowi, sportowcy, medialna profesura oddają część swojego wizerunku kandydatowi, dzielą się z nim swoją popularnością i wpływami wśród różnych grup społecznych.
Prawidłowość jest prosta: jeśli ktoś lubi aktora Pazurę, a Pazura ujawnia, że lubi Kwaśniewskiego, to jest duża szansa, że fan artysty także polubi obecnego prezydenta, jeśli tylko nie będzie wyznawcą jakiejś wyrazistej ideologii, która głosowanie na Kwaśniewskiego wyklucza. W takim przypadku raczej zmieni zdanie o Pazurze.
Zawodny głos serca
Mniej zrozumiałe są natomiast motywy „pięknych twarzy”, powodujące, iż angażują się w polityczne gry. Części artystów, sportowców, profesorów zapewne imponuje fakt, iż znani politycy proszą ich o poparcie. Niektórzy, nieco zapomniani, pragną odświeżyć swoją karierę, pogrzać się w blasku polityki. Jeszcze inni, dotyczy to zwłaszcza aktorów i artystów estradowych, chcą zapewne dodać powagi swoim dotychczasowym dokonaniom. Nie można też wykluczyć jakiejś formy interesowności; przecież przychylność pierwszej osoby w państwie nie jest w karierze bez znaczenia, a pomaganie niektórym czołowym politykom, nawet jeśli nie mają oni większych szans w tej prezydenckiej rozgrywce, może się opłacać.
Niemniej koszty mariażu „pięknych twarzy” z polityką bywają wysokie. Można zostać zaszufladkowanym na długie lata. Pewne środowiska będą uważać taką postać za swoją, ale inne, dotąd jej życzliwe, mogą stosować bojkot.