Czy powinno nas tak dziwić okrucieństwo antyku i akceptacja lub ignorancja wielkich tamtego okresu wobec walk gladiatorów? Przecież na współczesnej „arenie wydarzeń” można by mnożyć przykłady akceptacji lub bezsilnych starań ogółu i przedstawicieli państw. Czy chociażby zamachy ETA i innych ugrupowań terrorystycznych na świecie nie są przypadkiem wielkim igrzyskiem szaleńców żądnych krwi, w którym czy chcemy, czy nie, uczestniczymy będąc jednocześnie widzem i ofiarą?
apple
•
Chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt problemu walk gladiatorskich. Mianowicie Rzym był oazą cywilizacji w morzu barbarzyństwa, a w samym Rzymie, którego ludność oceniana jest w II wieku na około 50 mln (chodzi o całe imperium), elity też były oazą w morzu motłochu. Tym prymitywnym masom musiały imponować takie widowiska, tak jak dzisiaj wielu pociągają walki bokserskie, a przecież nawet dzisiaj trudno spotkać jakieś pisemne protesty intelektualistów, którzy potępialiby ten „sport”. Na marginesie dodam, że w średniowieczu nie tylko pogromy Żydów czy heretyków, ale również turnieje rycerskie stanowiły swoistą kontynuację walk gladiatorskich.
Lech Kruczała
•
Nie możemy oceniać tamtych czasów naszą miarą. Inna etyka, inne dzieje, inny świat. (...) Śmierć nie była tematem tabu. Ludzie nie umierali w szpitalach i hospicjach. Śmierć była częścią życia codziennego. A wydźwięk moralny walk gladiatorów – jeżeli był to skazaniec, to chyba był to dla niego jakiś „bonus”, mógł uniknąć śmierci, a nawet zyskać sławę. Jeżeli niewolnik – mógł zyskać wolność. Jeżeli wolny człowiek – sam tego chciał.
Grzegorz
•
Co do Marka Aureliusza: może i igrzysk z udziałem gladiatorów wyraźnie nie potępił, lecz sam ich specjalnie nie lubił.