Przeszczepiane na polski grunt przez międzynarodowe sieci sióstr soroptymistek, zontianek czy kobiet aktywnych zawodowo, zakładane przez rodzime wpływowe panie w celach charytatywnych (Rada Polek), towarzyskich (Akademia Dam), lobbystycznych (Kobiety Też) bądź towarzysko-lobbystycznych (Klub 22, Klub Kobiet), jednych niepokoją swoją niejasną działalnością, innych rozśmieszają snobistyczną otoczką. – Takie kluby to przejaw samoorganizowania się społeczeństwa obywatelskiego, zbudowanego na kręgach zainteresowań – uważa prof. Małgorzata Fuszara z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, była zontianka, współzałożycielka grupy Kobiety Też.
– W pewnym momencie szuka się tożsamości, a ponieważ role w rodzinie i w pracy są stałe, próbujemy się odnaleźć w religii, sztuce lub właśnie w działalności społecznej, konfrontując się z nam podobnymi – tłumaczy potrzebę elitarnego zrzeszania się Bożena Moskalewicz, socjolog medycyny, była przewodnicząca polskiej federacji Klubów Kobiet Aktywnych Zawodowo. – Czasem człowiek po prostu chce się dowartościować, mieć poczucie, że albo coś znaczy, albo robi coś dobrego, i inni go za to lubią – dodaje anonimowo działaczka jednego z klubów.
Z kotkiem na piersi
Czasem człowiek chce poczuć się damą.
– Mój mąż jest wiceprezesem Business Center Club, tak więc nieraz byłam wściekła, że chadza na męskie koktajle. Dlaczego kobiety nie miałyby się spotykać? I stąd pomysł na Akademię Dam – opowiada jej inicjatorka Ewa Żurek, siedząc w skórzanym fotelu na piętrze Pałacu Lubomirskich i sącząc poncz. Wkoło kilkadziesiąt pań relaksuje się przy drinkach po merytorycznej części szóstego, wakacyjnego spotkania tej nieformalnej grupy „kobiet z klasą: businesswomen, żon przedsiębiorców, osób powszechnie znanych”.