„Bankructwo jest najbardziej pomysłowym i bezwstydnym szelmostwem, jakie kiedykolwiek istniało; pozwala ono każdemu kupcowi ukraść społeczności sumę odpowiadającą jego majątkowi lub jego kredytowi (...) A pomagają mu w tym poglądy nowożytnych myślicieli, umożliwiające wykreowanie przeszło stu nowych, wyrafinowanych i udoskonalonych sposobów bankructwa” – tak już w 1808 r. pisał Charles Fourier, a słów tych użył jako motta prof. Kazimierz Piasecki w swojej pracy „Prawo upadłościowe, Prawo o postępowaniu układowym – Komentarz” (Oficyna Wydawnicza Branta, 1999, s. 557).
Przy współpracy biegłego
Spostrzeżenia francuskiego myśliciela sprzed prawie dwustu lat niewiele straciły na aktualności, szczególnie w krajach budujących dopiero kapitalizm, a więc takich jak i Polska. Z tym że nasi przedsiębiorcy poszli dalej i potrafią ukraść społeczności sumy wielokrotnie większe od ich majątków. Za przykład posłużyć tu może Władysław C. W 1994 r. nabył on pod Warszawą kilkadziesiąt hektarów nieużytków po byłym PGR. Biegły za odpowiednim wynagrodzeniem rozrysował mu te hektary jako uzbrojone działki budowlane i przy wycenie zawyżył ich wartość – jak się później okazało – 27-krotnie. Notariusz potwierdził dokumentację biegłego. Pod zastaw „działek” Władysław C. mógł wziąć z kilku banków 18 mln dzisiejszych złotych kredytów na rozpoczęcie budowy osiedla domków jednorodzinnych. Od kilkunastu osób zdążył też wziąć zaliczki, aż w końcu trafił mu się klient-prawnik, który zaczął grzebać w papierach. No i dokopał się całej mistyfikacji z uzbrojeniem, wyceną itd. Władysław C. zniknął z pięcioma milionami dolarów i do dzisiaj ani banki, ani kilkunastu klientów firmy Spokojny Dom nie odzyskali swoich pieniędzy.