Prowokacyjnie zatytułowaną wystawę „Nie lubię kultury” w pawilonie targowym na brukselskim przedmieściu Heysel zwiedza tłumnie belgijska młodzież szkolna, ale również całe rodziny i co ambitniejsi turyści, którym nie wystarcza pobliskie Atomium czy Mini-Europa. Z polskiego punktu widzenia najgorsze jest to, że pomysł jest oryginalny, wystawa atrakcyjna, zrobiona nowocześnie, z zastosowaniem technik interaktywnych. Nic dziwnego, że odwiedziło ją już 200 tys. osób, a organizatorzy spodziewają się do połowy grudnia łącznie 300 tys.
Osią ekspozycji jest Bulwar Przemijającego Czasu, wzdłuż którego stoją domy, sklepy, szkoła, biblioteka, pracownia artysty, teatr, kino, sala widowiskowa o zmieniających się stylach architektonicznych. Każde z nich jest przybytkiem innego działu kultury lub sztuki. Na ulicy stoją samochody z kolejnych epok, a w ścianach umieszczono gabloty z przedmiotami symbolizującymi wielkie zdarzenia historyczne, przełomowe wynalazki techniki i symbole kultury materialnej: zamek błyskawiczny, pierwsza książka w wydaniu kieszonkowym, list Nixona, w którym zawiadamia o podaniu się do dymisji w związku z aferą Watergate, zawartość damskiej torebki z różnych epok. Jest też rozkaz napaści na Polskę z podpisem Hitlera.
Kilka dziesięcioleci dalej pojawia się Solidarność. Na porozmieszczanych tu i ówdzie monitorach wyświetlających stare kroniki i przekazy telewizyjne z wielkich wydarzeń widać Lecha Wałęsę i Jana Pawła II. Polakowi rzuci się w oczy zestawienie w sąsiednich gablotach – pod datą 1980 – flagi Solidarności z pierwszym francuskim „pociągiem dużej szybkości” (TGV). Kiedy Francuzi rozwijali cywilizację techniczną i ułatwiali sobie życie, Polacy walczyli o wolność.
Wejdźmy najpierw do szkoły, w której można zasiąść w ławce z początków stulecia.