Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Dom pod kontrolą

Wybory prezydenckie przegrał nie tylko Marian Krzaklewski, ale także jego charakterystyczne hasło wyborcze, którego część brzmiała „Rodzina na swoim”. Nie chodziło w tym sloganie tylko o powszechne uwłaszczenie – wówczas można było użyć choćby zwrotu „Obywatele na własnym” – ale właśnie o rodzinę. Jednostka niczym, rodzina wszystkim – takie było jego przesłanie. W klipie wyborczym Krzaklewski oznajmiał, że liczy na głosy polskich rodzin, czym od razu wykluczył z grona swoich wyborców osoby samotne. Nic w tym dziwnego, skoro on sam oraz działacze jego macierzystej Solidarności od dawna już nie mówią o pracownikach, lecz o rodzinach pracowniczych. W dokumentach rządowych coraz częściej pojawia się przymiotnik „prorodzinny”. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że w ślad za tym idzie dość agresywna, silnie ideologiczna propaganda.

Przewodniczący SLD Leszek Miller zarzucił niedawno rządzącej prawicy, że ta usilnie promuje wielodzietność, a jest to zdaniem przewodniczącego SLD „siła napędowa ubóstwa, dziedziczonego upośledzenia przyszłych pokoleń”. Wypowiedź ta bardzo wzburzyła polityków AWS i inne kręgi prawicowe. Można zapewne długo dyskutować, czy wielodzietność jest przyczyną, czy skutkiem biedy, i czy koniecznie musi kojarzyć się z cywilizacyjnym zacofaniem. Wystąpienie Millera (może nieco zbyt radykalne) i późniejsze reakcje zwróciły jednak uwagę na częste wykorzystywanie pojęcia rodziny w politycznych celach.

Nie tak dawno jeden z wysokich urzędników państwowych, wywodzący się z AWS, nazwał patologicznym układ samotna matka–dziecko. Potem przepraszał, ale zapewne powiedział to, co myślał. Rządowy program jednorazowych zasiłków, kierowany do wszystkich wielodzietnych rodzin, a nie tylko tych gorzej sytuowanych, zdradza ideologiczne intencje; promuje się w ten sposób samą ideę wielodzietności jako zdrowy i słuszny model życia, spychając tym samym inne wzorce życiowe na gorsze pozycje. Doprowadziło to do kuriozalnej sytuacji – oto wielodzietni biznesmeni z Business Centre Club skrzyknęli się, aby swoje premie za wysoką rozrodczość oddać bardziej potrzebującym rodakom.

Krewni ponad wszystko

Rodzina w ujęciu prawicy (zwłaszcza tej narodowo-katolicko-konserwatywnej) zawsze pełniła specjalną rolę. Patriarchat, negowanie sensu pracy zawodowej kobiety, gwałtowny sprzeciw wobec jakiejkolwiek konkurencji dla władzy rodziców nad dzieckiem – to główne wyróżniki prawicowej optyki. Ten mistyczny, wszechogarniający wymiar rodziny udaje się narzucić wielu innym środowiskom. Lekarze, na przykład, obawiają się skorzystać z przepisów obowiązującego prawa i nadal bez zgody rodziny nie decydują się na pobranie od zmarłego organu do transplantacji, choć mają takie uprawnienia.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Społeczeństwo; s. 88
Reklama