Gdy któryś z niezbędnych do życia organów – serce, wątroba, nerki lub trzustka – odmawia dalszej pracy, od nieuchronnej śmierci może uratować tylko przeszczep. Ale chorych, oczekujących na przeszczepienie narządów, zawsze będzie więcej niż dawców, czyli zmarłych nagle osób, wyróżniających się tzw. zgodnością tkankową z potencjalnym biorcą. Zwykle ślepy los decyduje o tym, czy dawca znajdzie się na czas.
Próby ratowania życia ludzi poprzez ksenotransplantację, czyli przeszczepy od zwierząt, były podejmowane w USA już w latach 80. W 1984 r. nowo narodzona dziewczynka otrzymała serce pawiana i żyła z nim 21 dni. W 1992 r. próbowano przeszczepić człowiekowi małpią wątrobę. W 1995 r. pacjent umierający na AIDS otrzymał szpik pawiana, co na krótko podniosło jego odporność na zakażenia. Oprócz całych organów próbuje się także wykorzystywać niektóre typy komórek świni – neurony w chorobie Parkinsona, a komórki trzustki w cukrzycy. Hepatocyty świni, przez które przepuszcza się krew pacjenta z niesprawną wątrobą, służą jako rodzaj zewnętrznego przeszczepu, wspomagającego pracę uszkodzonego narządu.
Rozważaniom na temat ksenotransplantacji towarzyszą wielkie nadzieje, ale i obawy.
Niedawno w „Nature” opublikowano wyniki dwóch eksperymentów. Pierwszy to dobra wiadomość o narodzeniu prosiaków sklonowanych z komórek dorosłych świń. Wyniki drugiej pracy mogą świadczyć o poważnym zagrożeniu związanym z ksenotransplantacją. W organach myszy, którym wszczepiono komórki trzustki świni, rozprzestrzeniały się świńskie wirusy. Postępowi nauki towarzyszy odkrycie nowego niebezpieczeństwa.
Przeszczepy międzygatunkowe są przeważnie bardzo szybko odrzucane.