Wszystkie cztery październikowe premiery Teatru Telewizji w cyklu „Z europejskich scen” opowiadały o skomplikowanych sytuacjach rodzinnych i skrywanym bólu, który rodzi potrzebę pisania.
Per Olov Enquist nie po raz pierwszy głównym bohaterem swojej sztuki uczynił wybitnego pisarza – pisał już o Strindbergu, Andersenie, Hamsunie – za każdym razem zadając sobie i widzom to samo pytanie: jak powstaje sztuka, jak rodzi się talent? Tym razem chodzi o Selmę Lagerlöf. W „Twórcach obrazów”, naprzeciw Selmy Lagerlöf, stoi młoda, utalentowana, ale okropnie pyskata aktorka Tora Teje, która instynktownie lepiej rozumie dzieła noblistki niż najlepsi krytycy. W Sztokholmie prapremierową inscenizację reżyserował Ingmar Bergman, skupiając uwagę widzów głównie na postaci pisarki. W polskiej telewizyjnej inscenizacji, która wyszła spod ręki Kazimierza Kutza, akcenty rozkładają się równomiernie. Powściągliwa, władcza, ale pogodna Anna Polony jest ustawicznie wybijana z rytmu przez Teje – Sonię Bohosiewicz. W przedstawieniu Kutza Teje nie tylko zmusza Selmę Lagerlöf do wyznań na temat związku z ojcem, ale i sama na chwilę rezygnuje z mistyfikacji, poddając się – jak widzowie – urokowi i ciepłu starszej pani.
Lustrzaną w gruncie rzeczy historię opowiada w swojej debiutanckiej sztuce francuski scenarzysta Jean-Claude Sussfeld – „Moja córka, moja miłość”. Opisuje zachłanne, mordercze uczucie do własnego dziecka – uczucie, które każe zawłaszczyć ukochaną osobę jak przedmiot trzymany w sekrecie przed innymi. Ale jest tu także głód uczuć, bo nawet taka chorobliwa miłość jest fascynująca – dla obcej dziewczyny, która może nie zaznała prawdziwego zrozumienia we własnym domu, i dla widzów – którzy na scenie obserwują nie samą obsesję, lecz jej skutek – nieznośny ból po stracie córki.