Archiwum Polityki

Partia przewodzi

Premier wniósł do prezydenta o powołanie dwóch nowych ministrów – kultury i dziedzictwa narodowego oraz łączności. O ile powołanie w resorcie kultury nie jest niespodzianką, gdyż o nominację dla Kazimierza Ujazdowskiego prezes SKL Mirosław Styczeń zabiegał z nadzwyczajną gorliwością od dawna, to zmiana w łączności była zupełnym zaskoczeniem. Nie tylko dla opinii publicznej, także dla zdymisjonowanego Macieja Srebry, a podobno także dla powoływanego Tomasza Szyszki (obaj z ZChN).

Premierowi było przykro – wyznawał były już minister Maciej Srebro, relacjonując swą rozmowę z Jerzym Buzkiem, w której trakcie premier pokazał mu list prezesa ZChN Mariana Piłki, informujący o utracie zaufania partii i wytypowaniu nowego kandydata na stanowisko. Wydaje się, że premierowi było w ogóle trochę wstyd z powodu obu nominacji, które ogłosił tuż przed odlotem do Chile, tak jakby chciał uniknąć wszelkich komentarzy i tłumaczeń. Premier wyjaśniał, że nowi ministrowie są posłami, a więc przyspieszą bieg prac legislacyjnych nad ważnymi ustawami. Ale projekty tych ważnych ustaw od dawna są w Sejmie, a łączenie pracy poselskiej z ministerialną, choć prawnie dopuszczalne, jest praktycznie niemożliwe i dla sprawnego rządzenia raczej należy dążyć do rozdzielania tych funkcji.

Obie nominacje są wynikiem wewnętrznych walk w partiach wchodzących w skład AWS. Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe w tym tygodniu będzie miało swój zjazd, na którym wybierze nowe władze i dotychczasowy prezes desperacko walczy o utrzymanie funkcji. Kazimierz Ujazdowski, wiceprezes SKL, do którego trafił po licznych rozłamach w innych partiach, ma przysporzyć głosów z Dolnego Śląska; jego nominacja ma być też dowodem, że prezes Styczeń przynosi partii same sukcesy.

Walka SKL o resort kultury jest jednak przykładem złamania dobrych obyczajów. Prezes Styczeń zgłosił kandydaturę Ujazdowskiego zanim jeszcze pochowano poprzedniego ministra Andrzeja Zakrzewskiego, w ostatnich zaś dniach dał do zrozumienia, że prof. Zakrzewski był w gruncie rzeczy ministrem zastępczym. Stanowisko to już rok temu miał podobno objąć Kazimierz Ujazdowski. Prezes nie pozwolił nawet, by premier był pierwszym, który ogłosi nominację, tylko sam zawiadamiał przez media, że już jest decyzja. Doprawdy, dziwny to sposób kultywowania konserwatywnych wartości.

Polityka 12.2000 (2237) z dnia 18.03.2000; Wydarzenia; s. 17
Reklama