Archiwum Polityki

Strategia cynika

Rozmowa z reżyserem Peterem Greenawayem

Pańskie filmy często wywołują negatywne reakcje publiczności i krytyków. Boli to pana?

Nie, przeciwnie. Jestem do tego przyzwyczajony. Cieszę się, gdy reakcje są skrajne. Prowokacja musi wywoływać wstrząs, powinna silnie oddziaływać na wyobraźnię widzów. Wtedy jest skuteczna. Na zajmowanie się czymś, o czym następnego dnia wszyscy zapominają, szkoda mi czasu.

W „8 i pół kobiety” prowokować ma rozbuchany erotyzm?

Dzisiaj nagość już nie drażni. Większość filmów mówi albo o seksie, albo o śmierci. Fakt, że „8 i pół kobiety” poświęcony jest męskim fantazjom seksualnym, nie powinien więc specjalnie niepokoić. Choć sprzeciw budzić może.

Dlaczego?

Kobiety są tu tylko archetypami męskich marzeń. Są uległe. Reprezentują różne kultury, różne typy osobowości i temperamentów. Stanowią swoisty katalog męskich pragnień. Feministkom to się nie spodoba.

Fellini, któremu dedykuje pan swój film, takich wizji nie traktował serio. Kobiety w jego filmach, nawet jeśli pojawiają się jako obiekty seksualnych marzeń mężczyzn, nie przypominają marionetek.

„Słodkie życie” i „Osiem i pół” powstały na początku lat 60. Po tych filmach nikt już nie mógł powiedzieć, że mężczyźni kochają kobiety, że kobiety kochają dzieci, a dzieci kochają chomiki i na tym koniec; że od tego układu nie ma odwrotu. Fellini pierwszy zwrócił uwagę, jak bardzo współczesne obyczaje się zmieniły. A od tamtego czasu świat posunął się jeszcze do przodu. Pod koniec XX wieku mamy na scenie antyfeministki, homoseksualistów, otwarcie mówi się o antykoncepcji, o AIDS itd.

Męskie marzenia pozostały jednak niezmienne?

Seksualne fantazje mężczyzn mają długą tradycję.

Polityka 12.2000 (2237) z dnia 18.03.2000; Kultura; s. 57
Reklama