Archiwum Polityki

Donos na Kraków

Dawno, dawno temu mój rodzinny Kraków był wzorem kultury, obywatelskiego rozsądku i politycznego umiarkowania. Dziś staje się symbolem straconej szansy i upadku obyczajów. Miasto nam chamieje.

Osiadły od lat w Krakowie poeta Marcin Świetlicki stwierdza: – Najwięcej złego przywożą ekspresy z Warszawy. Nawet krakusy tam pracujące nasiąkają najgorszymi tamtejszymi obyczajami.

Istotnie. Kiedy przed II turą wyborów na prezydenta Krakowa Jan Rokita ostentacyjnie wsparł kandydata PiS, o mieście znów stało się głośno. Ale to nie deklaracja miłości do Krakowa i troska o jego rozwój, na które powołał się najsławniejszy z tutejszych posłów Platformy, zainteresowała media. Rokita wywołał kolejną polityczną burzę, bo z paroma miejscowymi parlamentarzystami PO ogłosił sojusz z PiS bez konsultacji z centralnymi władzami swej partii i wbrew stanowisku jej lokalnych struktur.

Kraków, uchodzący dotąd za ostoję autorytetów, szacunku dla prawa i instytucji państwa oraz pole kompromisowego rozwiązywania sporów publicznych, coraz częściej staje się miejscem zaskakujących awantur i skandali. Ogólnopolski rozgłos zyskał ostatnio choćby policzek, jaki w Teatrze Słowackiego ceniony literaturoznawca, filozof i profesor nauk humanistycznych UJ Michał Paweł Markowski wymierzył publicznie uznanemu tłumaczowi i reżyserowi Antoniemu Liberze po tym, jak ten porównał go do „oficera SB”.

I głównie z powodu takich ekscesów miastem interesuje się teraz reszta kraju. Zasadnie zresztą: skoro nawet w Krakowie jest niedobrze, gdzie indziej musi być jeszcze gorzej.

Wóda i panienki

Kraków zadziwiająco sprawnie marnuje swój wielki potencjał historyczny. – Świetnie, że tanimi liniami przylatuje tu wielu obcokrajowców. Rzecz w tym, że zamiast konkurować z Pragą o miano stolicy Europy Środkowej, stajemy się miastem turystyki alkoholowo-erotycznej – żali się Agnieszka Sabor, historyk sztuki, publicystka i znawczyni Krakowa.

Polityka 48.2006 (2582) z dnia 02.12.2006; Kraj; s. 36
Reklama