Archiwum Polityki

Kamerą malowane

Video-art stał się odrębnym gatunkiem twórczości. Jaki użytek robią dzisiaj artyści z kamery i monitora, możemy się przekonać, oglądając nową wystawę w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej.

Gdy w 1963 r. koreański artysta Nam June Paik po raz pierwszy wystawił w galerii w Wuppertalu swą wideo-instalację, zapewne nie przypuszczał, że będzie pionierem potężnego nurtu we współczesnej sztuce. Z jego cząstką można zapoznać się w stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej. Wystawa nosi poetycki tytuł „Touch my shadow” i prezentuje wybrane prace ze znanej prywatnej monachijskiej kolekcji rodziny Goetz.

Sztuka video (w odróżnieniu od spolszczonego „wideo”, które oznacza po prostu sprzęt do odtwarzania) to termin, który na dobre przyjął się w języku sztuki dopiero w ostatnich dwóch dziesięcioleciach. Wcześniej chętniej się mówiło o kinie eksperymentalnym, czyli serii nowatorskich filmowych działań, którym początek dali surrealiści, zaś ostatnim wielkim wypadałoby obwołać Andy’ego Warhola z jego dziwacznymi wielogodzinnymi rejestracjami – ich wspólną cechą było to, że działały jak najlepszy środek nasenny.

Upowszechnienie się takich wynalazków jak monitor, podręczna kamera czy magnetowid sprawiło, że i twórcy uznali je za wygodne narzędzia pracy. Do gustu przypadły szczególnie tym, którzy wymyślali artystyczne projekty trudne do realizacji w galerii czy muzeum. Swe happeningi, performance i akcje rejestrowali więc przedstawiciele body artu (sztuka ciała), land artu (sztuka ziemi) czy artystyczne feministki. Ci pierwsi nie musieli się już kaleczyć czy oblewać byczą krwią na każdym wernisażu, ci drudzy – zaciągać widzów na odległe bezdroża, te ostatnie zaś – obnażać na żywo. Wystarczyło sfilmować to raz, a dobrze i następnie pokazywać po świecie.

Z czasem jednak pojawiła się coraz większa grupa twórców, którzy w video-arcie dostrzegli nie tylko szansę na utrwalenie efemerycznych dokonań, ale – jak to zgrabnie określił Paik – „kolejny instrument w instrumentarium artysty”.

Polityka 48.2006 (2582) z dnia 02.12.2006; Kultura; s. 80
Reklama