Archiwum Polityki

Ocieplenie w polityce

Rozmowa z prof. Zygmuntem Kolendą z Akademii Górniczo-Hutniczej

Marcin Rotkiewicz: – Zacznijmy od zarzutu, który mogą przywoływać pańscy oponenci: wypowiada się pan w kwestii globalnego ocieplenia nie będąc ani klimatologiem, ani meteorologiem...

prof. Zygmunt Kolenda: – Moją specjalnością rzeczywiście nie jest klimatologia, ale energetyka i jej rozwój, a z tym nierozerwalnie wiąże się kwestia emisji CO2 – gazu uznanego za głównego winowajcę globalnego ocieplenia. Z konieczności musiałem więc zainteresować się i tym zagadnieniem. Ponadto zawodowo zajmuję się modelowaniem komputerowym procesów przenoszenia masy i energii. Tego typu procesy zachodzą również w atmosferze, a prognozy wzrostu temperatury na Ziemi są tworzone właśnie za pomocą modeli komputerowych. Sporo mogę powiedzieć na temat ich wiarygodności.

I jakie jest pańskie zdanie?

Kiedy przeczytałem, że bazując na modelach komputerowych niektórzy naukowcy przewidują wzrost temperatury o 2–3 stopnie do 2100 r., to się przeraziłem.

Tak dużego ocieplenia?

A skąd! Przeraziłem się, że publikując tego typu prognozy straszy się ludzi globalną katastrofą spowodowaną ociepleniem klimatu.

Dlaczego kwestionuje pan ich wiarygodność?

Bo doskonale wiem, jak powstają i co wynika z tego typu modeli komputerowych. Na ich podstawie w ogóle nie można przewidzieć, co będzie się działo z klimatem za sto lat. Z zasadniczego powodu – klimat jest skomplikowanym zjawiskiem, więc w takich modelach wprowadza się olbrzymie ilości różnego rodzaju współczynników, przybliżone prawa oraz dane, które są z natury rzeczy obarczone błędami. A te błędy się kumulują. W ogóle nie wyobrażam sobie stworzenia modelu klimatu, dzięki któremu bylibyśmy w stanie przewidzieć wzrost temperatury za 100 lat.

Polityka 48.2006 (2582) z dnia 02.12.2006; Nauka; s. 94
Reklama