W latach osiemdziesiątych znakomity tancerz Stefan Wenta, który uznał, że w balecie spełnił już swoje ambicje, otworzył restaurację w Paryżu. Miejsce było dobrane z najwyższym smakiem: Quai de Montebello, dokładnie naprzeciwko Notre-Dame. Kiedy zmrok zapadał, przepływające stateczki turystyczne rozświetlały południową fasadę katedry ze słynną rozetą trzynastometrowej średnicy. W tak umiejscowionym lokalu mowy być nie mogło o tandecie. Zatrudnił więc Wenta (a właściwie skaperował) kucharza z najwyższej półki, któremu już niejedna w życiu świeciła baedekerowa gwiazdka.
Polityka
48.2006
(2582) z dnia 02.12.2006;
Stomma;
s. 112