Archiwum Polityki

Turcja zadowolona z papieża

Czterodniową wizytę Benedykta XVI uznano za sukces. Tak uważa sam papież, watykańscy prałaci, turecka elita polityczna, znaczna część mediów i ta część polityków i opinii publicznej w Europie i USA, która jest przychylnie nastawiona do zachodnich aspiracji Turcji.

Lody zostały przełamane dzięki gestom Benedykta, takim jak chwila medytacji w stambulskim Błękitnym Meczecie, i dzięki kurtuazyjnej postawie Turków, którzy z dnia na dzień coraz cieplej mówili o papieżu. Turcja ma powody do zadowolenia. Usłyszała, że Benedykt XVI ma inne zdanie w kwestii tureckiej niż kardynał Joseph Ratzinger, który Turcji w Unii Europejskiej nie widział, a jako papież – już tak. Ta deklaracja złożona w cztery oczy wobec premiera Erdogana ma znaczenie bardziej symboliczne niż polityczne – Watykan nie należy do UE i na razie Bruksela trzyma się swego kursu, zamrażając częściowo negocjacje akcesyjne z Ankarą na tle kontrowersji cypryjskiej. Dla rządu tureckiego była jednak prezentem chyba nieoczekiwanym.

Tak naprawdę papież nie rozwinął w Turcji skrzydeł duszpasterza i teologa. Jakby skrępowany poczuciem, że świat islamu śledzi każdy jego krok w Turcji i każde słowo, nie podjął tematów religii i przemocy, wiary i rozumu, relacji Kościoła i państwa w nowoczesnej demokracji pluralistycznej. Kilka razy podkreślił za to znaczenie wolności religijnej. A status chrześcijan w Turcji, mimo pewnej poprawy, jest nadal bardzo daleki od standardów zachodnich. (Patriarchat prawosławny od 35 lat zabiega o ponowne otwarcie jedynego seminarium duchownego). Wizerunkowe aspekty wizyty przysłoniły jej cel pierwotny: pogłębienie kontaktów Watykanu z patriarchatem.

Polityka 49.2006 (2583) z dnia 09.12.2006; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 18
Reklama