Biskup płocki Stanisław Wielgus zastąpi kardynała Józefa Glempa jako metropolita warszawski. 67-letni bp Wielgus może długie lata kierować diecezją. Nie ma ona tak bogatej historii jak biskupstwa gnieźnieńskie i krakowskie, ale liczy się bardzo, bo Warszawa to stolica państwa, polityki, nauki, kultury i mediów. Tu także pracuje sekretariat Episkopatu Polski, jego komisje, i zbierają się często na obrady plenarne polscy biskupi pod kierownictwem abp. Józefa Michalika, kadencyjnego przewodniczącego Konferencji Biskupów, który dojeżdża z Przemyśla i zwykle unika kontaktu z świeckimi mediami. Z tych stołecznych powodów wielu biskupów i związanych z Kościołem polityków miało nadzieję, że papież pozwoli następcy kardynała emeryta Józefa Glempa zachować honorowy, lecz w polskim Kościele wciąż bardzo prestiżowy, tytuł prymasa Polski (dawnego interreksa). „Rzeczpospolita” pisała, że premier Jarosław Kaczyński na niedawnym posłuchaniu u Benedykta XVI miał wręcz namawiać papieża do takiej decyzji. Kuria rzymska takich nacisków nie znosi, tak jak nie znosi przecieków do mediów na temat swej polityki kadrowej i w ogóle wszystkiego, co dzieje się nieoficjalnie za Spiżową Bramą. A taki przeciek zdarzył się w przypadku bp. Wielgusa, o którym jako następcy kard. Glempa już na początku listopada poinformował włoski dziennik „Il Giornale”. Normalnie byłby to raczej pocałunek śmierci dla bohatera przecieku, eliminujący go z gry. A jednak bp. Wielgusowi to nie zaszkodziło.
Wygląda na to, że był mocnym kandydatem i nic dziwnego, bo jest hierarchą bardzo „ratzingerowskim” – tradycjonalistą o zacięciu intelektualno-polemicznym. Na Europie lewicowo-laickiej nie zostawia suchej nitki za jej niechęć do chrześcijaństwa i Kościoła, ale potrafi też powiedzieć w kazaniu, że „nie ma nic tak groźnego dla chrześcijaństwa jak źli chrześcijanie” i stanąć w obronie teorii ewolucji.