Pomnikowe wydanie „Wielkich mów historii” jest wydarzeniem nie tylko edytorskim. To bezcenny materiał dla historyków, polityków, publicystów, a także wszystkich tych, których pasjonują burzliwe dzieje ludzkości. Ciąg dalszy mógłby uwzględnić mowy i mówców tu nieobecnych.
Te cztery tomy czytałem z zapartym tchem, podziwiając ogrom pracy redaktorów i rozległość horyzontów. Próbuję wyobrazić sobie mękę wyboru, przed którym stanęli, obcując z materiałem tak bogatym, że niemal nieogarnionym. Wybrać ledwie 250 wiekopomnych mów spośród 1,5 tys. godnych tego miana – cóż za mozół i jakaż odpowiedzialność!
A jednak spróbuję postawić się w ich położeniu i nieśmiało zaproponować ewentualne uzupełnienia. Czynię to z duszą na ramieniu, gdyż absolutna większość tekstów broni się w sposób oczywisty, a wiele ma charakter zgoła kanoniczny.
Polityka
50.2006
(2584) z dnia 16.12.2006;
Społeczeństwo;
s. 96