Sytuacja z rozważaniami o sztuce jest paradoksalna, ponieważ przemyślenia, dyskusje, czasem zajadłe spory dotyczą sfery – mówiąc najogólniej – trudnej do zdefiniowania. I wcale nie jest tak, że brak jednej, powszechnej definicji jest domeną współczesności. Sztukę pojmowano różnie w różnych czasach, a obecnie po prostu zmiany w jej obrębie zachodzą szybciej.
Nam niech wystarczy przekonanie, że sztuka istnieje i że najprawdopodobniej jest czymś dobrym, aczkolwiek nie do końca wiemy, na czym to dobro polega. Pozostańmy też przy traktowaniu sztuki jako wartości duchowej (bo wartość rynkową w sposób prosty da się wytropić – te rozważania należą jednak do odrębnej sfery Art&Business). Pamiętajmy również, że pytanie o piękno i pytanie o sztukę nie są już od dawna tymi samymi pytaniami.
Każdy człowiek potrzebuje piękna
Jak pisał Władysław Tatarkiewicz, „były i są odróżniane trzy najwyższe wartości: dobro, piękno i prawda”. Piękno istotnie jest uważane w kulturze Zachodu za jedną z trzech najwyższych wartości. „Piękno jest blaskiem prawdy” – powtarzamy za Platonem. Piękno u Platona nie jest pięknem zmysłowym. Blisko będziemy jego rozumienia, gdy powiemy „piękne życie”, „piękny człowiek”, „piękny jak Sokrates”, o którego brzydocie fizycznej jemu współcześni mogliby pisać pieśni.
W 1834 r. Teofil Gautier w przedmowie do „Panny de Maupin” napisał: „Prawdziwie piękne jest jedynie to, co nie służy do niczego. Cokolwiek jest użyteczne, jest brzydkie”.
Z kolei w 1872 r. Fiodor Dostojewski w „Biesach” napisał: „Czy wiecie, że ludzkość może obejść się bez Anglików, może obejść się bez Niemców, że nie ma dla niej nic łatwiejszego, niż obejść się bez Rosjan, że do życia nie jest jej potrzebna ani nauka, ani chleb, lecz że jedynie piękno jest nieodzowne, gdyż bez piękna nic już nie będzie do zrobienia na tym świecie!