Świat pokochał Disneya za cudowne, wzruszające bajki rysunkowe. Wymyślona w 1928 r. animowana Myszka Miki (w oryginale jest rodzaju męskiego) zawdzięczała swoją wyjątkową popularność sympatycznemu wyglądowi i brakowi jakichkolwiek problemów czy frustracji. Śpiewająca, mówiąca i grająca na wielu instrumentach mysz z łobuzerskim grymasem twarzy bawiła miliony widzów i stała się jedną z prawdziwych gwiazd kina. W 1933 r. otrzymywała 800 tys. listów i ten rekord do dziś nie został pobity. Zagrała w ponad 140 filmach. Sergiusz Eisenstein powiedział, że była jedynym wkładem Ameryki w kulturę światową.
Abstrakcyjny (bez przynależności społecznej) rodowód Mikiego oraz jego nienaganne maniery (zawsze z bukietem kwiatów, nigdy nie kładł łapki na kolanach wybranki Minni) pełniły funkcję kulturowego kodu, z którym mógł się utożsamić każdy. Miki był nie tylko wzorem cnót dla dorosłych i dzieci. Bajki z nim świetnie sprawdzały się w roli listka figowego zasłaniającego erotyczne wyuzdanie pleniące się w dawnych hollywoodzkich filmach. Zabawne, ciepłe kreskówki Disneya dostarczały godziwej rozrywki całym rodzinom, propagowały to, czego fabryka snów potrzebowała wówczas do zmiany swego wizerunku.
W czasie II wojny światowej Miki, kaczor Donald (przypadła mu rola nieznośnego, łatwo wpadającego w szał histeryka) oraz niemniej sławni: pies Pluto, słonik Dumbo czy Goofy zachowywali się wzorowo. Ponieważ Disney był zażartym antykomunistą i współpracował z FBI, angażował ich do walki ideologicznej. Mówi się, że dzięki takim filmom, jak „Saludos Amigos”, a zwłaszcza „The Three Caballeros” – o przygodach m.in. Donalda w Ameryce Południowej – kilka krajów z tamtego regionu zmieniło swoje nastawienie i z sympatią zaczęło się odnosić do USA.