Archiwum Polityki

Najważniejsza rocznica roku

Tyle było ostatnio wydarzeń w Rzeczypospolitej: reprezentacja piłkarska (nożna) zakwalifikowała się do finałów mistrzostw świata, Daniel Olbrychski spadł z konia (może to już nieaktualne, ale do mnie dopiero teraz dotarło), podobno były też jakieś wybory... W tym mętliku zapomnieliśmy prawie o najważniejszym. Minęło właśnie sto lat od powstania Zielonego Balonika. Zaiste mało jest rocznic ważniejszych dla polskiej kultury narodowej. Zielony Balonik, nazwa jest ponoć zupełnie przypadkowa – artyści w pijanym widzie wyszli na krakowski rynek i spotkali chłopca sprzedającego baloniki, zielone akurat – kojarzy się dzisiaj przede wszystkim z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim. Niezupełnie słusznie. Boy doszlusował do Balonika dopiero po roku. Pierwsze skrzypce grali tam wtedy Kisielewski, Jasieński (Manggha), Frycz, Sierosławski (Stasinek). Ale niech będzie, zostańmy przy Żeleńskim. Zacznę, na przekór, od tych strof, które dzisiaj stały się już mało czytelne:

„Raz maleńka Fryderyka
miała dziadzię tabetyka...”.

Kto to jest „tabetyk”? Doroszewski podaje: „Człowiek chory na wiąd rdzenia kręgowego” i uzupełnia cytatem: „Wskutek szoku nerwowego zidiociał doszczętnie i zniedołężniał jak tabetyk”. W początkach XX w. określenie „tabetyk” znaczyło po prostu „idiota”. Przy całym szacunku dla choroby, o ileż to ładniej brzmi. Zamiast ty ch..., ty b... (krakowskie) etc., ty tabetyku! I zaraz:

„Choć męża miała filistra
W innych rzeczach była bystra”.

Filister? Filisterstwo oznacza mieszczaństwo w jego najgorszych konotacjach i zamiłowanie do pieniądza. Platforma Obywatelska przegrała z kretesem (staropolskie: do szczętu, całkowicie) wybory, bo była na wskroś filisterska.

Polityka 44.2005 (2528) z dnia 05.11.2005; Stomma; s. 103
Reklama