Archiwum Polityki

Płać pracą

Ktoś komuś przekopie ogródek i wyprowadzi psa. W rewanżu ktoś inny naprawi cieknący kran. Taką wymianę sąsiedzkiej pomocy na szerszą skalę umożliwiają banki czasu. Tworzą je ludzie, którzy zamiast odgradzać się od bliźnich, wolą nawzajem sobie pomagać.

Agnieszka Kowalczyk z Zielonej Góry przed rokiem trafiła na ogłoszenie banku czasu pracy, który szukał lektora języka niemieckiego: – Niemiecki znam biegle, a z anonsu wynikało, że przepracowane godziny będę mogła odebrać chodząc na kurs zielarstwa – opowiada Kowalczyk, która przez pół roku w ramach banku uczyła grupę bezrobotnych szykujących się do wyjazdu na saksy do Niemiec. – Tych ludzi nie stać było na komercyjny kurs, a tak za naukę zapłacili pracą własnych rąk – mówi Mirosław Murzacz, 60-letni emerytowany wojskowy, organizator banku, do którego należy dziś ponad 200 osób.

Dawno temu w Ameryce

Bank czasu jest amerykańskim wynalazkiem. Wymyślił go Edgar Chan, zapracowany prawnik z Waszyngtonu. Spostrzegł, że sam liczy każdą minutę, a jego niepracujące sąsiadki zabijają nudę. W gospodarce rynkowej nadmiar wolnego czasu mają osoby starsze i bezrobotne. Należało więc z tego skorzystać. Zaczął od namówienia sąsiadki, żeby woziła jego dzieci do szkoły. W zamian pomógł jej w sprawach spadkowych. Tak narodził się system wzajemnych świadczeń socjalnych Time Dollars.

Dziś pod tą nazwą za Oceanem funkcjonuje większość amerykańskich banków czasu. Niektóre powołano, by wspierać ludzi starszych. Są uzupełnieniem rządowych programów zdrowotnych. Tu liderem jest Elderplan z Nowego Jorku. W ciągu 12 lat uczestnicy tego banku zainwestowali 100 tys. godzin pomagając sobie nawzajem. Odwiedzają się w szpitalach, robią porządki lub sprawunki dla tych na rekonwalescencji.

Dziś banki działają w różnych środowiskach, realizując rozmaite cele: jedne nastawione są na edukację, inne na kulturę. Jest na przykład grupa, która w zamian za wejściówki na koncerty i spektakle pomaga artystom przy ich organizacji. Jej członkowie sprzątają sale, zajmują się zaopatrzeniem i biurokracją.

Polityka 45.2005 (2529) z dnia 12.11.2005; Gospodarka; s. 48
Reklama