Archiwum Polityki

Treser kobiecej duszy

Andrzej Niemczyk: twardziel, choleryk, siatkarski guru niechętnie mówiący o swoich wadach. Do tego hedonista mający słabość do kobiet, a po wygranym meczu wypijający butelkę whisky.

Od ulubionych rozrywek nie odciągnął Andrzeja Niemczyka – trenera „złotek”, czyli narodowej reprezentacji siatkarek – nawet wykryty siedem lat temu rak węzłów chłonnych. Kiedy po wyczerpującej chemioterapii lekarz zasugerował pewne ograniczenia, Niemczyk spytał go, ile wina dziennie może wypić. Lekarz zadecydował, że jedną butelkę. – Odpowiedziałem mu, że wobec tego będę pił dwie. Jedną dla siebie, drugą dla raka.

Chodźcie za mną

Pierwszy tydzień po zdobyciu we wrześniu złota na mistrzostwach Europy w Chorwacji był dla trenera Niemczyka znacznie cięższy niż same mistrzostwa. Kolejka dziennikarzy, spotkania, wywiady, wyjazd do Szamotuł, talk-show w telewizji. Nie kryje, że na tydzień chętnie wyłączyłby telefon, położył się i pobawił pilotem, ale nie może, bo wie, że on i jego dziewczyny to już nie tylko dobry zespół siatkarski. To także medialny spektakl, który trwa, gdyż tego oczekuje sponsor drużyny (sieć komórkowa Plus) i publiczność.

Muszę dobrze sprzedać siebie i swoje zawodniczki – mówi dodając, że produkt, który oferuje Plusowi, powinien być coraz lepszy i atrakcyjniej opakowany, dlatego wysyła dziewczyny do solarium, każe im się malować na mecze, robić ładne fryzury, jednym słowem robić wrażenie. – Żeby Rosjanki, które wychodzą przeciwko nim blade, źle uczesane i pomalowane, zazdrościły im i traciły pewność siebie – śmieje się.

Swój medialny obraz traktuje jak maskę i element trenerskiego warsztatu. – Jako przewodnik grupy nie mogę okazywać słabości, bo nikt za mną nie pójdzie – mówi. A on zawsze pragnął, żeby inni szli za nim po sukces. Zaczynał jako całkiem niezły siatkarz, otarł się nawet o reprezentację, ale już jako 13-latek wiedział, że chce być trenerem.

Polityka 45.2005 (2529) z dnia 12.11.2005; Społeczeństwo; s. 98
Reklama