Przez rady nadzorcze pracę tracą kolejni wysocy urzędnicy rządowi. Zarzut uczestnictwa w radzie nadzorczej stał się dziś groźniejszy niż podejrzenie o współpracę z tajnymi służbami PRL. Co to właściwie za instytucja, w której zasiadanie jest jednocześnie tak pożądane i tak niebezpieczne?
W sierpniu z powodu zasiadania w radach nadzorczych prywatnych spółek posady stracili doradcy ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza – Anatol Wakluk i Andrzej Szumowski.
Wakaty pojawiły się też w gabinecie politycznym premiera, gdy okazało się, że dwaj doradcy – Adam Jaśkow i Jerzy Godula – zasiadają w radach Narodowych Funduszy Inwestycyjnych jako przedstawiciele PZU.
W tym samym czasie dymisja spotkała też Leszka Kwiatka, dyrektora generalnego Poczty Polskiej.
Polityka
35.2003
(2416) z dnia 30.08.2003;
Temat tygodnia;
s. 20