Archiwum Polityki

Biznes z twarzą

Ludzie znani z mediów coraz częściej decydują się na założenie własnego biznesu. Liczą, że sukces zapewni im wykorzystanie dodatkowego kapitału – własnej sławy, głośnego nazwiska.

Dariusz Michalczewski, mistrz świata w boksie, niedawno uroczyście otworzył spalarnię śmieci w Gdańsku. Spalarnia ma oczyścić środowisko z materiałów toksycznych. – Niszczymy zużyte oleje, smary, plastiki – wylicza wyraźnie odprężony mistrz, siedząc przy stoliku kawiarni hotelu Sofitel Victoria w Warszawie, w swoim „tymczasowym biurze”. Bokser ma już pewne doświadczenie w robieniu interesów. Z bratem, także bokserem, zakładał w Warszawie i Gdańsku puby Tiger. Jest właścicielem firmy sprowadzającej do Polski sprzęt AGD i sportowy (działalność zawieszona), a także udziałowcem powstającego w Gdańsku Wrzeszczu dużego centrum handlowego Manhattan (wartość inwestycji to ok. 145 mln zł).

Dziś, wraz z niemieckim wspólnikiem Karlem Heinzem Blumem, prowadzi firmę zajmującą się utylizacją trujących odpadów. I liczy na Unię. – Z biznesplanu wynika, że najpóźniej do maja 2004 r. Polska będzie musiała pozbyć się trujących substancji składowanych pod ziemią. My mamy najnowocześniejszą spalarnię, spełniającą wszystkie unijne wymogi. To musi być sukces – mówi mistrz. Michalczewski w 2002 r. zarobił na walkach 18 mln zł. Zapewnia, że nie chodzi mu o własny zysk, bo „więcej niż trzech kotletów na obiad nie można zjeść”. Własny biznes pozwala bokserowi zatrudniać przyjaciół i znajomych. A po zakończeniu kariery – ewentualnie – samego siebie. – Muszę myśleć o tym, co będę robił po zejściu z ringu. Wciąż będę potrzebował wytężonej pracy, emocji i podniesionej adrenaliny. Jednak po pierwszych doświadczeniach Michalczewski skłania się bardziej ku karierze telewizyjnej niż biznesowej. Zajmowanie się spalarnią powierzył przyjacielowi. – Nudzę się tym – przyznaje.

Inny znany bokser Przemysław Saleta całe dnie spędza w klubie fitness.

Polityka 35.2003 (2416) z dnia 30.08.2003; Gospodarka; s. 42
Reklama