Archiwum Polityki

Polka na rubieżach

To pierwsze biuro europosła poza granicami Unii – mówi polska deputowana do Parlamentu Europejskiego Grażyna Staniszewska z Partii Demokratycznej, która 31 października otwiera swoje biuro we Lwowie.

Ma pani sześć biur poselskich w Polsce i jedno w Brukseli. Teraz otwiera pani kolejne we Lwowie. Po co?
Bo wielu Ukraińców wciąż uważa Unię Europejską za Związek Radziecki bis. W moim biurze zobaczą, że Unia wcale nie jest taka straszna i dowiedzą się, jak dostać unijne dotacje i stypendia. Z Brukseli płyną na to pieniądze, ale do tej pory informacje o nich trafiały głównie do Kijowa, a tam tonęły w ministerialnych gabinetach. W budżecie na lata 2007–2013 Unia przeznaczyła 12 mld euro dla wschodnich i śródziemnomorskich sąsiadów, a Ukraina jest największym beneficjantem tej pomocy. Poza tym jestem w parlamentarnej komisji ds. UE–Ukraina, biuro jest mi po prostu potrzebne do pracy.

Kto utrzymuje biuro?
Na biura w Polsce i w Brukseli dostaję z PE w sumie 15 tys. euro miesięcznie, a czy z tych pieniędzy otworzę sto biur czy jedno, to już moja sprawa. Niestety na biura poselskie poza Unią Parlament nie ma żadnego funduszu, więc placówkę we Lwowie finansuję częściowo z prywatnych pieniędzy (na razie to były drobne zakupy materiałów budowlanych, a okna i drzwi wymieniła nam gratis polska firma spod Krzemieńca), resztę dokłada partnerska ukraińska organizacja pozarządowa Centrum Informacyjnego Konsultingu. Oni też płacą czynsz. Wspólnie staramy się o unijne granty, na przykład na remonty.

Polityka 44.2008 (2678) z dnia 01.11.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama