Najwyższa Izba Kontroli szykuje się do nietypowego dla siebie przedsięwzięcia. Tym razem nie będzie badać, czy dany urząd prawidłowo wydaje publiczne pieniądze, ale jak w praktyce stosowana jest istniejąca od czterech lat ustawa o języku polskim. – Podczas dotychczasowych kontroli natknęliśmy się na przypadki niestosowania ustawy – mówi Zbigniew Wesołowski, wiceprezes NIK. – Nawet przy głośnych prywatyzacjach zdarzyło się, że umowy były podpisane w języku obcym. Proceder ten, mimo naszych zaleceń, trwa nadal.
Dlatego kontrolerzy NIK przyjrzą się niektórym dokumentom, zwłaszcza umowom z zagranicznymi inwestorami, w wybranych urzędach administracji rządowej i samorządowej. Pomóc mają im w tym od strony językowej specjaliści z Rady Języka Polskiego PAN. Izba zamierza też skontrolować Inspekcję Handlową oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, czyli instytucje mające czuwać nad czystością języka m.in. w nazewnictwie towarów i usług, a także w reklamie. Kontrolerzy przyjrzą się też językowi mediów.