Archiwum Polityki

Pehowcom dziękujemy

W tym zawodzie mimo bezrobocia łatwo znaleźć pracę. Równie szybko można ją stracić. Przedstawicielom handlowym – od skrótu p.h. zwanym potocznie pehowcami – nie ma czego zazdrościć: najszybciej zbierają baty, gdy firmie wiedzie się gorzej.

Do małego sklepu spożywczego w Ustce wchodzi przystojny młody człowiek w niebieskiej koszuli pod krawatem. To pehowiec (przedstawiciel handlowy). Serdecznie wita się z kierowniczką, prawi komplementy, przedstawia nową ofertę, podpisuje zamówienie na kolejną partię towaru. Sprawdza, czy produkty jego firmy stoją na widocznych miejscach, po czym rozdając uśmiechy wychodzi. Po chwili w drzwiach staje przedstawiciel konkurencji. – Moje uszanowanie drogim paniom... – i sytuacja się powtarza.

Nazywają ich także repami (od: reprezentant), akwizytorami, naganiaczami. Oni sami mówią o sobie: konsultant, doradca, sprzedawca. Każdego dnia w tysiącach polskich sklepów i sklepików rozgrywa się cicha wojna, w której są żołnierzami. Wojna o względy klienta, miejsce na półce, plakat reklamowy przy kasie. O to, czyj jogurt, proszek lub napój wpadnie kupującemu w oko.

– Dobre relacje ze sprzedawcą to podstawa pracy przedstawiciela firmy – przyznaje Katarzyna Gola, dyrektor sprzedaży kosmetyków Nivea w koncernie Beiersdorf-Lechia. To gra, w którą wszyscy grają. Stawką jest portfel każdego klienta, a więc i zysk przedsiębiorstwa. Kremy i balsamy Nivea są od kilku lat najchętniej kupowaną marką w Polsce. Pracuje na to codziennie 70 przedstawicieli handlowych.

Nie tylko duże koncerny wciąż poszukują nowych pracowników do działów dystrybucji. – Żaden producent nie przetrwa bez kilku lub nawet kilkudziesięciu sprzedawców. W małych firmach są to często członkowie rodziny – mówi Anna Mistewicz z firmy doradztwa personalnego Bigram. – Ciągle wiele jest ofert prawie z każdej branży: do sprzedaży okien, dezodorantów, farb, prezerwatyw, opon samochodowych, wędlin, ścierek, termosów. Przedstawiciele handlowi są niczym smar, który oliwi tryby gospodarki.

Polityka 33.2003 (2414) z dnia 16.08.2003; Gospodarka; s. 37
Reklama