Prof. Roman Kuźniar
dyrektor Akademii Dyplomatycznej w Warszawie, o naszych dyplomatach:
„Generalnie dyplomację każdego kraju obowiązuje daleko idąca dyscyplina. W Polsce i tak mamy nieco większą swobodę niż na przykład w dyplomacji francuskiej czy właśnie amerykańskiej. A to m.in. dlatego, że do polskiej służby dyplomatycznej na początku lat 90. przyszli ludzie ze środowisk akademickich, dziennikarskich, literackich. Ma to swoje zalety, ale i wady. Zaletą jest, że ci ludzie ożywili naszą dyplomację po roku 1989: postrzegana jest dziś ona jako bardzo kreatywna. Minusem z kolei to, że nie wszystkich do końca można utrzymać w sztywnych ryzach, jeśli chodzi o publiczne wypowiedzi. Stąd także w polskiej służbie zagranicznej dało się słyszeć rozbieżne głosy na temat konfliktu irackiego. Wszystko jest jednak kwestią intencji i formy wyrażania stanowiska, a także, co ważne, rozumnej tolerancji zwierzchników.
Są jednak przypadki, które trudno zaakceptować. Choćby tych pracowników, którzy piszą pod pseudonimem teksty radykalnie sprzeczne z przyjętą przez nasz kraj strategią polityczną bądź recenzują politykę kadrową w MSZ. Jeżeli jest to tekst agresywny, stawiający pod znakiem zapytania podstawy polityki zagranicznej, dla takich wystąpień nie może być tolerancji. A czasami wiadomo, kto jest autorem”.
(W rozmowie z Krzysztofem Burnetko i Jarosławem Makowskim, „Tygodnik Powszechny”, 10 VIII)
Erika Steinbach
przewodnicząca Związku Wypędzonych, o tym, czy Niemcy wrócą na swoje:
„– Ilu wypędzonych chciałoby wrócić na swoje ziemie?
– Sądzę, że nieduża liczba. Większość z nich już nie żyje.