Archiwum Polityki

Nauka albo pieniądze

Przeczytałam artykuł Ewy Nowakowskiej [„Wynagrodzenie z tytułu”, POLITYKA 29, dot. emerytur naukowców] i nieźle się ubawiłam. Artykuł również o mnie, bo tkwię od niepamiętnych czasów (ponad trzy dziesiątki lat) jako jeden elemencik w grupie profesorów tytularnych, toteż teraz dobrnęłam do klasy emerytek–staruszek (przedział wiekowy 71–80 lat). Mimo to ciągle pracuję naukowo, współpracuję z młodszymi kolegami w kraju i za granicą i publikuję nasze wyniki. Otóż stwierdziłam, że tytuł nie zapewnia mądrości życiowej! Przed emeryturą powinnam „załapać się” na jakiś etat w prywatnej szkole – może nawet w dwóch lub trzech szkołach i miałabym na starość zabezpieczone dobre warunki finansowe. Zamiast takiej rozsądnej aktywności zajmowałam się rozwojem kadry. Nawiązywałam kontakty z zagranicznymi laboratoriami, wysyłałam moich współpracowników na staże. W ich wyniku dziewięciu moich młodszych kolegów habilitowało się (część z nich jest tytularnymi profesorami). Wypromowałam także 24 młodszych kolegów na doktorów. To wszystko robiłam zamiast rozsądnie zadbać o moją starość. A może znalazłabym jakieś szkoły polujące na utytułowanych osobników bez względu na ich specjalność? (...) Jeśliby Matematycy, Fizycy, Chemicy i Biologowie zaczęli masowo uprawiać turystykę dydaktyczną, nauki ścisłe zginęłyby marnie – bo tacy podróżnicy nie wychowają następców. A więc może nie byłam aż tak głupia nie ganiając za forsą? I może dobrze, że większość prywatnych szkół nie zajmuje się naukami ścisłymi?

Prof. zw. em. dr hab. Danuta Frąckowiak

Instytut Fizyki, Politechnika Poznańska

Polityka 33.2003 (2414) z dnia 16.08.2003; Listy; s. 91
Reklama