Archiwum Polityki

Czy jesteśmy potworami?

Polska polityka spotworniała. A polityka podobno jest taka, jakie jest społeczeństwo. Czy my naprawdę jesteśmy aż tacy okropni?

Czytając gazety i słuchając ostatniej przed wakacjami sejmowej debaty trudno się oprzeć wrażeniu, że gdyby jesienią 2003 r. telewizja wznowiła kabaret „Polskie zoo”, miejsce większości sympatycznych pluszaków – kozła, żółwia, hipopotama, lisa – zajęłyby potwory, insekty, padlinożercy oraz oślizgłe gady otoczone przez watahy wygłodniałych wilków i stada milczących owiec.

Publiczność jest tym zniesmaczona i coraz bardziej zniechęcona do takiej demokracji, więc zaczyna tęsknić za silną, robiącą twarde porządki władzą. Niektórzy ludzie władzy mieliby nawet ochotę takie porządki robić, ale sami są w coraz większym szoku. Minister sprawiedliwości oświadcza, że prokuratura ma przetrącony kręgosłup i że boi się zaglądać do porannych gazet. Minister spraw wewnętrznych wprost mówi z sejmowej trybuny, że korupcja jest w Polsce regułą, nie wyjątkiem. Kilkunastu posłów straciło immunitet. Inni czekają w kolejce. Jeden już może trafić do więzienia. Drugi ledwo tego uniknął. Dziennikarze żartobliwie pytają, czy w celach będą instalowane terminale sejmowej maszyny do głosowania. Ale to nie jest dobry moment na żarty. Strach pomyśleć, co będzie za pół roku albo za dwa lata, jeżeli nie uda się tego rozpadu zatrzymać.

Atmosfera polityczna jest więc mniej więcej taka jak podczas wielkiego pożaru albo bombardowania, którego nikt się nie spodziewał. Wszyscy gdzieś biegną, coś krzyczą, czymś tam wymachują, przed czymś uciekają, coś próbują ratować albo kogoś dogonić. Od czasu do czasu ktoś próbuje wskoczyć na jakąś skrzynkę, żeby opanować chaos, ale zaraz coś ciężkiego spada mu na głowę lub ziemia rozstępuje mu się pod nogami. Spróbował przejąć inicjatywę prezydent krytykując obyczaje elit, ale jego słowa szybko zagłuszyła długo zatajana notatka Rywina.

Polityka 32.2003 (2413) z dnia 09.08.2003; Kraj; s. 22
Reklama