Klasyki Polityki

Beczką do nieba. W powietrzu robi się groźniej niż na drogach

Zielona Góra, czerwiec 2003. W katastrofie samolotu typu L 200 Morawa zginęło dwóch pilotów. Zielona Góra, czerwiec 2003. W katastrofie samolotu typu L 200 Morawa zginęło dwóch pilotów. Tomasz Gawałkiewicz / PAP
Jeden z aeroklubów reklamuje swoje kursy hasłem: „Czy chcesz zaimponować swojej dziewczynie?”. No i coraz częściej zdarzają się tacy, którzy chcą. Pikują, kręcą beczki i korkociągi... i giną. Jak pilot, który chciał zrzucić nowożeńcom wiązankę. Lata kto chce i na czym chce.

W poprzedniej dekadzie w lotnictwie cywilnym co roku ginęło w wypadkach średnio 5–6 osób. W 2002 r. w 26 wypadkach lotniczych śmierć poniosło 12 osób, a poważnych obrażeń doznało 6. Zniszczeniu lub uszkodzeniu uległy 94 statki powietrzne. Odnotowano też 707 incydentów lotniczych. Ze sporządzonej przez Urząd Lotnictwa Cywilnego „Analizy stanu bezpieczeństwa lotów i skoków spadochronowych w 2002 r.” można się dowiedzieć, że „poziom bezpieczeństwa lotów nieznacznie obniżył się” i że wzrosły wskaźniki awaryjności.

Specjaliści od badania przyczyn wypadków i władze Aeroklubu Polskiego już w sierpniu 2002 r. zwołały we Włocławku nadzwyczajną konferencję poświęconą bezpieczeństwu lotów, uważają jednak, że nie ma jeszcze powodu bić na alarm. W Stanach Zjednoczonych tzw. roczny nalot w lotnictwie cywilnym (czas przebywania w powietrzu samolotów, śmigłowców, szybowców i innego sprzętu) jest mniej więcej tysiąc razy dłuższy niż w Polsce i wykonuje się tam tysiąc razy więcej skoków spadochronowych. I porównując polskie wskaźniki bezpieczeństwa z amerykańskimi, widzimy, że są one podobne – tłumaczą specjaliści.

Ale ten optymizm może się okazać na wyrost, bo już w tym roku Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych zarejestrowała 8 śmiertelnych ofiar w Polsce i 4 ofiary poza naszymi granicami (z udziałem polskiego personelu lotniczego lub sprzętu latającego zarejestrowanego w Polsce). W kraju zginęło trzech paralotniarzy, dwóch pilotów i dwóch szybowników oraz jeden pasażer, a Lotnicze Pogotowie Ratunkowe straciło dwa śmigłowce. Nikt dokładnie nie policzył jeszcze nóg i kręgosłupów złamanych przez spadochroniarzy, a zwłaszcza paralotniarzy, których wypadki (poza śmiertelnymi) wymykały się dotąd rzetelnym statystykom.

Czy należy zatem mówić już o trwałym obniżaniu się poziomu bezpieczeństwa w lotnictwie?

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Kraj; s. 31
Reklama